Rustler
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:14, 21 Lut 2011 Temat postu: Skoki LL - pierwszy wspólny parcour, wprowadzenie do kl. L |
|
|
Koń: Plotkara
Jeździec: Rustler
Miejsce: hala
Czas: 70min
Sprzęt: siodło skokowe z białym czaprakiem pożyczonym od Ruthlessa,
ochraniacze na cztery nogi, ogłowie z wędzidłem gumowym
Pomoce/patenty: brak
Założenia treningowe: Przećwiczenie przeszkód do 80cm oraz pierwszy
wspólnie skakany parcour kl. LL. Pojedyncze przeszkody wysokości 100cm.
Z samego rana popędziłam do stajni, mając w planach trening z Plotkarą. Pora przypomnieć sobie prawdziwe skakanie. Na szczęście wyrobiłam się już po czyszczeniu koni, miałam mniej pracy. Najpierw założyłam jej ogłowie przy okazji drapiąc Wronkę między uszami. Wodze zaczepiłam o kłąb, sama poszłam po siodło. Wzięłam czarne siodło skokowe z mojej szafki, wpięłam do niego popręg z fartuchem Plotki. Czapraka jednak nie mogłam nigdzie znaleźć. Dałabym słowo, że ostatnio tutaj leżał. Nie chcąc tracić czasu zabrałam czysty, turniejowy czaprak Ruthlessa, włożyłam go pod siodło i zaniosłam do Plotkary. Wrzuciłam jej to na grzbiet, podciągnęłam popręg i razem z klaczą wyszłam na halę.
Mocniej dociągnęłam popręg, opuściłam strzemiona, po czym wsiadłam. Od dosiadu ruszyłyśmy stępem na całej długości wodzy. Poświęciłam 5 minut więcej na stępowanie, później robiłyśmy wolty i ósemki. Po 15 minutach dałam łydkę do kłusa. Spokojnym, równym tempem okrążałyśmy halę. Kilka wolt, serpentyn i do stępa. Wężyk przy długiej ścianie w obie strony. Chwilka kłusa i zagalopowanie. Po trzy koła na dwie strony. Szybka rozgrzewka zakończona.
Poprosiłam Anię o ustawienie mi koperty ze wskazówką 60cm. Kłusem naprowadziłam Plotkarę na sam środek przeszkody. Klacz postawiła uszy, zamiotła ogonem i przyśpieszyła. Miękko się wybiła, dosłownie przeszybowała nad przeszkodą, a zupełnie niewyczuwalnie wylądowała po drugiej stronie. Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do jej skoków. Poklepałam klacz, zwolniłam do kłusa i zaczęłam bawić się z jej pyskiem. Półparady, żucie z ręki. Starałam się by została w niskim ustawieniu. Po przejechaniu tak całego koła pozbierałam wodze, łydką "podnosząc" klacz do góry. Plotkara pozbierała się, dosyć mocno podstawiając zad. Najazd z drugiej strony, długi i energiczny. Znowu dobry skok, średnie wypuszczenie. Pochwaliłam klacz głosem i najechałam jeszcze po razie na każdą stronę tyle, że z galopu. Z każdym skokiem rozluźniała się i chętniej do tego podchodziła.
Następną przeszkodą była mocno zabudowana stacjonata 70cm. Najazd z łuku, galopem. Miałam wrażenie, że Plotkara spłynie, ale odmówiła przysiadając na zadzie. Na siłę wepchnęłam ją w przeszkodę, skoczyła ze stój zrzucając dwa górne drążki. Ania szybko to poprawiła, ja wyrównałam galop najechałam jeszcze raz. Postarałam się, żeby galop był pewny i dynamiczny. Długi skok, ładnie. Poklepałam ją po skoku, kilka fouli dalej zmieniłyśmy nogę i galop w drugą stronę. Poprawiłam ustawienie, najazd na stacjonatę. Długie wypuszczenie, dodanie po lądowaniu. Poklepałam ją i zwolniłam przed ścianą. Przeszłyśmy do kłusa, równym tempem okrążając halę. Zatrzymałam ją do stój, ruszyłam potem galopem. Kiedy odpowiedziała na pomoc zwolniłam do kłusa, potem do stępa. Pozwoliłam jej odpocząć.
W tym czasie Anna ustawiła nam okser 80cm, który miał być bezpośrednim wstępem do przejechania parcouru 80cm. Z galopu przejechałam go po razie na stronę i znowu zwolniłam do stępa. Na całkiem długiej wodzy poczekałam aż dziewczyna ustawi nam parcour.
Wyglądał tak:
1. stacjonata - 70cm
2. okser - 80cm
3. stacjonata optyczna z liverpoolem - 80cm
4. double barre 70, 80cm
5a. okser - 80cm
5b. stacjonata - 80cm
6. stacjonata - 75cm
7. tripple barre - 60,70,80cm
8. stacjonata - 75cm
9. okser - 80cm
Kłusem objechałam parcour, kilka fouli przed pierwszą stacjonatą zagalopowanie. Spokojne tempo, mamy trenować, a nie ścigać się. Krótkie wypuszczenie, dobre wybicie i lekkie dodanie przed okserem. Miękko się wybiła, ładny baskil i stabilne lądowanie. Przed stacjonatą z liverpoolem przypilnowałam galopu, starałam się patrzyć już na następną przeszkodę. Zaczęła lekko się wahać, ale mocniej ją dojechałam i w ostatnim momencie się wybiła. Pozwoliłam jej złapać równowagę przyśpieszając. Trochę wyciągnęłyśmy galop, krótki skok na doublem, puknęła tyłem. Przy szeregu dobrze skoczona pierwsza, jednak jak się okazało na lądowaniu było nieco ślisko. Drugą przeszkodę zdemolowała zupełnie. Nie jej wina. Skróciłam galop, pewnie podjeżdżając do stacjonaty. Nie pozwoliłam się klaczy rozkojarzyć jak to zwykle bywa po zrzutkach. Dodanie przez triplem, długie wyposzczenie. Ona dobrze, za to ja chyba nie dostałabym punktu za styl Płynnie zmieniła nogę, stacjonaty jakby zupełnie nie zauważyła lekko przeskakując. Mocniej dojechałam ją do oksera, przyśpieszyłam. Sygnał do wybicia. Poklepałam ją po lądowaniu. Po kłusa, stepem na długiej wodzy odpoczynek przy ścianie. Na karej szyi pojawiły się pierwsze kropelki potu. Jeszcze tylko dwie przeszkody i koniec.
Ania ustawiła nam optyczną stacjonatę 90cm oraz potężny okser 100cm. Galopem na stacjonatę, za szybko. Zakręciłam ją na woltę, ponowny najazd. Zrzuciła chyba z rozkojarzenia spowodowanego przez woltę. Ania szybko poprawiła, my zmieniłyśmy nogę, obszerny zakręt i najazd. Teraz dobrze. Pochwaliłam ją. Chwila kłusa dla złapania oddechu i najazd na okser. Była już trochę zmęczona więc musiałam ją mocno poganiać. Równo się wybiła stabilnie lądując. To żadna trudność dla niej. Pochwaliłam, zrobiłam kółko kłusa i do stepa. Nakryłam klacz derką. Ania w tym czasie posprzątała te przeszkody i tą resztkę, która została z parcouru. Porządnie występowałam karuskę, aż była zupełnie sucha. Zsiadłam, pożegnałam się z dziewczyną i poszłam z Wronką do stajni.
Zamieniłam jej ogłowie na kantar, uwiązując ją do drążka przed biegalnią. Od razu umyłam wędzidło i powiesiłam ogłowie w siodlarni. Potem zdjęłam jej derkę, powiesiłam na drzwiach siodlarni do wyschnięcia. Zdjęłam jej siodło, czaprak wrzuciłam do pralki. Wypięłam popręg, zostawiłam do wyschnięcia. Klacz nakryłam derką osuszającą. Wyczyściłam jej kopyta, posmarowałam pastą z witaminami własnej roboty. Uchylając raz jeden brzeg derki, raz drugi przeczesałam jej sierść. Wytarłam ją do prawie sucha ręcznikiem, nakryłam ją polarową stajenną. Wpuściłam ją do biegalni i obydwu klaczom dałam po jabłku.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rustler dnia Wto 11:07, 22 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|