Rastamanka
Prince of pensjonat
Dołączył: 04 Lut 2011
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:16, 07 Cze 2011 Temat postu: Trening wysokościowy z Rustler |
|
|
W stajni byłam koło godziny 18, było jasno, niepochmurnie i strasznie duszno, ale stwierdziłam że dziś muszę pojeździć mojego ogiera. W stajni Rustler zaproponowała mi ciekawą propozycję tego aby pobić rekord stajni, który ustanowiony przez Rustler na Wanilii skoczyły razem 140cm. Skusiła mnie tym samym do zrobienia treningu wysokościowego, lecz przy tym zaproponowałam jej trening razem ze mną. Ona na Wanilii a ja na Qweście. Oczywiście zgodziła się. I do roboty. Najpierw poszłyśmy po konie, gdyż były na padokach. Wstawiłyśmy konie do boksów na jakieś 10 minut, aby się napiły i do roboty. Zaczęłyśmy je czyścić, po czym szybkie siodłanie. Oczywiście zapomniałam z domu zabrać jakiegoś czystego czapraka i byłam zmuszona pożyczyć od Rustler, choć nienawidzę pożyczać czego kolwiek. Wrzuciłam czaprak na grzbiet ogiera, nastenie miśka i moja skokówkę zapięłam wszystko popręgiem z fartuchem i napiersnikiem. Nastepnie założyłam Goldowi ochraniacze i tranzelke. Troche zastanawiałam się nad zmaną wędzidła i skusiłam się poskakać dziś na hackamore. Wyjęłam z paki to oto kieuzno i szybko zmieniłam. Rustler jeszcze w tym czasie zakładała ostatni ochraniacz i skończyłyśmy w tym samym czasie. Założyłyśmy ostrogi i kaski i wsiadłyśmy na konie w stajni. Wyjechaliśmy i na parkur. Niestery szczęście nam nie dopisało i na placu parkurowym stały przeszkody prawie że leżące. Zeszłam z konia i poprosiłam Rustler aby go potrzymała. Na początku sie zawachała i nei była pewna ale zeszła z Wanilii i potrzymała oba konie w ręce. Ja szybko uwinęłam sie z podnoszeniem przeszkód od 80cm do 150cm. No no,a mbitne plany na dziś - powiedziała Rustler zapinając dokładnie kask. Usmiechnęłam sie do niej i wskoczyłam na konia. Zapięłam dokładnie prawą oficerkę i podciągnęłam popręg po czym stepowałam Golda. Rustler na luźnej wodzy rozluźniała Wanilie co wynikiem było żucie wędzidła. Ja tam sie nei bawie w takie rzeczy i zakłusowałam Goldem. Wzięłam go na lekki kontakt. Po chwili odpuścił. Był bardzo przyjemny do jazdy, zresztą sie nie, w końcu jest jeżdżony przez bardzo dobrego jeździca, i nie mówie tu o sobie. Dużo ćwiczeń na wygięcia, bo na haku to nie to samo co na wędzidle, ale pomimo tego chodził bardzo przyjemny na ręke, nie zwalał się i szedł mocno od zadu. Rustler robiła z Wnilią swoje wiecie, wolty, wygięcia, rozluźnienia, rzucia itp. Po 10 minutach jazdy kłusem w prawo, zmieniłyśmy kierunek i dalej kłus, zmiana ustawienia, i wygięcie na 2 strone. na Lewo Gold był troche gorszy, tzn. Nie zwalałm się ani nic, ale cos było nie tak. Podjecvhałam do Rustler i zapytałam sie w czym moze tkwić problem przecież na prawo tak dobrzee chodził. Stwierdzilyśmy że jest mniej wygimnastykowany na lewo i duż oz nim pracowałam. Aż w końcu odpuścił i był jak miodzio. Super koń do jazdy. Wanilia tak świetnie chodziła, choć na początku się troche buntowała co do dużej ilości wolt, ale było dobrze . Po kłusie odpoczeliśmy 5 minut i zaczeły się galopy. Pierwsze co Gold zrobił to wyrwał do przodu, i nei mogłam do zatrzymać. Bałam złapać się go mocno, bo to w końcu hackamore... Ale jakoś go wychamowałam, dostał 3 szybkie po dupie i wywalił odromną świece. Za to chciałamu jeszcze raz pociągnąc ale skończyło się na krzyknięciu. Wzięłam go na mocniejszy kontakt, i zagalopowałam. Nagle zrobił sie z niego koń aniołeczek. Zagalopował wolniutko, rozluźniony, reagował na każdy impuls odemnie. poklepałam go i zrobiłam lotną przez stacjonatę 50cm. I galopowałam w drugą stronę. W tą był tak samo pocieszny jak w poprzednią. Klaudia pogalopowała trochę wiecej na Wanili bo na początku nie mogła sie dostosować do narzuconego tępa, póxniej zakuła i zgrały się w jedność. Również zrbioły lotną nad tą pierdółką. Klaudia dojechała spokojnie w półsiadzie, lecz Wanilia wykorzystując odciążenie swojego kręgosłupa postanowiła prześpieszyć na przeszkodę. Lekko wyrwała, ale Rustler od razu zareagowała. Po przeszkodzie zatrzymała ją, zebrała i cofneła pare kroków w tył. Poklepała i ponownie zagalopowała. Tym razem najechała w pełnym siadze na mocniejszym kontakcie i tym razem Wanilia posłuchała się i dogalopowała równo do przeszkody, sam skok to formalność . No i tym sposobem zaczął się nasz trening. Skakaliśmy na zmanę. Najpierw ja później Rustler. No to 50cm juz za nami czas na 80cm - powiedziała i najechałam na stacjonatę tej wyskokości. Gold rowno pogalopował i wysadził mnie z siodła prawie. Zrobił taki zapas. Poklepałam konia i popatrzyłam jak Rustler pokonuje tą oto przeszkodę. Oczywiście wszystko bez problemu. No to teraz metrówka okser. Zagalowałam i zrobiłam woltę i najechałam na oksera. Za cholere mi tam nie pasowało. Rozjechalma Golda i 3 fule przed okserem skruciłam. Odskok wyszedł idealnie i Gold idealnie go pkrył. Bez żadnych problemów metr zalicznoy. Byłam z niego dumna, gdyżto nasze pierwsze skoki na hackamore a on ładnie daje mi się podnosić na nim i przytrzymać. Dałam mu kostkę cukru, która miałam w kieszeni. Rustler najechała na metrówke i Wanilia wyrwała jej ok.10 ful przed, jednak pozbierała ją szybk odo kupy i ładnie skoczyły okser. Poźniej obydwie dociągnęłyśmy popręgi i nakierowałam Galda na stacjonate o wyskości 110cm. Dojechałam równo, lecz Goldowi postanowiło się że za ładnie dzis skacze i spuścił nogi w locie, przez co mieliśmy zrzutke. Halooo, chłopaczku obudź się! - krzyknęłam. Poczekałam aż Rustler z Wanilią pięknie skoczą tą stacjonatke, i tak też się stało. Poprawiła skok, tym razem był lepszy jednak ja lekko została z ręko i nie pozwoliłam tym Goldowi mocniej zabaskilować. Nastepnie stanął już okser 120. Tu już trochę umiejętności i siły trzeba żeby go pokonać - powiedziałam i zagalopowałam na tego oksera Goldem. Niebieski okser oczywiście optyczeni wydawał siewiekszy i też wywarło na Goldzie zainteresowanie rowem pod tym okserem. Jednka w ostatniej chwili zawachania, przepchałam go , docinełam ostrogi iw brzuch i skoczyliśmy. Następnie Rustler zagalopował Wanilią i na okser. Na Wanili nie powiem że ni, okser też wywarł z lekka wrażenie. Jednak Klaudia podobnie jak ja nie odpuściła i pokonała na czysto ten okser. Jak skoczyliśmy ten okser to inne nie edą wywierać na nas żadnego wrażenia - powiedziała Rustler i sie uśmiechneła. Oksera 130 oba konie pokonały bezbłednie. Nawet dodam żeoba skoczyły z dość sporym zapasem. 140 stacjonatka, do tej przeszkody spokojnie podprowadziłam Golda i pozwoliłam mu z zapoznaniem się. Wyciągnał nosa, powąchał i skeciłam nim i zagalopowałam. Zebrałma go i kierunek stacjonata 140. Gold widząc jego nową przyjaciółke z która siezapoznał postawił uszka i spokojnie skoczył tę wysokość. Poklepałam go i dałam mu kostkę cukru po czym znów go poklepałam. Nie byłam do końca pewna czy to skoczy, bo dawno żeśmy nie skakali takich wyskości, ale był pewny tego co robi. Podobnie było z Wanilią, Rustler również na spokojnie pozwoliła jej dokładnie obejżeć przeszkodę i również dobrze ja skoczyła. No i w końcu doszło do naszej opragnionej stacjonaty 150. Może chcesz pierwa jechać? - spytałam. A co peniach? - odpowiedziała Klaudia. Ja pfiii.... - odparłam i zagalopowałam Goldem. Okolo 10 ful wiedziałam że to nie bedzie dobry skok i zrobiłam woltę. I ponownie wskazałma Goldowi przeszkodę. Niestety, niepasował nam okskok przez co zapłaciliśmy zrzutką. Rustler spokojnie dojechała Wanilią, lecz klacz poczuła za mocny luz i wyłamała. Dostała lekkiego bata w dupe i druga runda xd - śmiałam się. Gold tym razem wylamał. Ej chpaku ce jest. Bostał batem po zadzie. Przeprosiłam Rustler i wepchałam sie w kolejkę i ponownie pojechałam stacjonate. Przycisnełam go mocno ostrogami i miałam coś dobry kontakt. Nie zwachał się tym razem, uwierzyuł w sibie i skoczył. Pogłaskałam go i poklepałam. Klaudia stwierdziła że i tak nie przeskoczy i że rekord teraz należe do mnie. CHcesz teraz odpuścic? Bierz się do roboty i najedź to tym koniem! - opieprzyłam ją. Wzięła się garść i skoczyła. Mocno dojechała i skoczyła.! Ucieszyła sie i ja również. Teraz rekord nalezy do nas - oznajmiłam. Nie chciałyśmy już więcej skakać z uwagi na nogi koni, bo przecież nie na codzień tyle skaczą. Wystepowałysmy porządnie konie, przy czym gadałyśmy o wszystkim. Po 20 minutach luźnego stępa wróciłyśmy do stajni i rozsiodłałyśmy konie. Wzięliśmy je na kantary i uwiązy( ja + kolec na ogierka). Wzięłyśmy konie pod myjke i schłodziliśmy ścięgna po czym zrobiliśmy wzierki i poszłyśmy z końmi na trawkę żeby sobie poskubały a przy czym wyschły. Po około pół godzinie schowałyśmy konie do stajni, ogarnełyśmy wszystko i nakarmiłyśmy wszystkie konie owsem + granulat + musli. O 21 wyjechała ze stajni razem z Klaudią .
Post został pochwalony 0 razy
|
|