Rastamanka
Prince of pensjonat
Dołączył: 04 Lut 2011
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:35, 23 Lip 2011 Temat postu: Trening skokowy na wysokościach 110cm |
|
|
Znalazłam chwilę wolnego czasu w wakacje to od razu postanowiłam że pojadę do konia. Bez zastananowienia urałam siei w drogę. przez korki zamiast w 15 minut w stajni byłam godzine po... Ale w koncu dojechałam i zobaczyłam mojego wariata na padoku. Jak głupia poleciałam do niego. W drodze juz z daleka krzyczałam: Gold! Golduś! Gdy byłam już blisko i koń usłyszał moje krzyki odwrócił siei bezzasanowienia podbiegł do mnie dzikim galopem. TAK TO MÓJ KOŃ! Wyprzytulałam go jak tylko mogłam i dostał kilka kostek cukru i marchewe:) Oddaliłam się na jakieś 5 metrów od konia i podbiegłam do niego i wskoczyłam mu na grzbiet. Było trudno ale dałam radę! Gold z początku nie wiedział co się dzieje, ale później przecież zkojażył że to ja! ;d Złapałam go za grzywę i Podjechałam do furtki. Przechyliłam się i otworzyłam ją, nastepnie na grzbiecie konia keirowałam sie do stajni. Wjechałam dumna na swym wierzchowcu do stajni, zsiadłam i wprowadziłam go do boksu. Zostawiłam go aby odsapnął a ja w tym czasie przygotowywałam sprzęt. Złożyłam siodło z misiem i czapakiem. Później wymieniłam wędzidło w ogłowiu z zwykłego na hackamore. Wpięłam wytok z napiersnika i ogłowie było gotowe. Wyciagnęłam z sieteczki ochraniacze. Podeszłam do Golda dałam mu marcheweczkę i wyszłam z nim z boksu. Puściłam go luźno, koń miał na sobie kantarek, ale wiedziałam że będzie stał. Wzięłam szczotki i wyczyściłam dokładnie konia. Następnie przeczesałam grzywę i wyczyściłam kopytka. Następnie założyłam ochraniacze na 4 nogi i czas na siodło. Złapałam wszystko, na ręce jeszcze poprawiłam czaprak i przerzuciłam na konia. Puściłąm popręg i zapięłam go z 2 strony. Zapięłam napierśnik. Następnie zciągnęłam Goldowi kantar i chwyciłam za jego łepek. On jednak postanowił sięze mną pobawić i udowodnić kto jest wyższy i zadzierał łep. Po chwili udało mi sie go opanować i założyłam mu ogłowie. Pozapisałam paski i przypiełam wytok do napierśnika. Jesteś już gotowy na jazdę misiek i pocałowałam go w chrapki. Założyłam kask i wzięłam bata skokowego z paki zamknęłam ją, po czym poczłam z Goldem na plac. Wsiadłam z ławeczki i zaczęłam stępować. Oczywiście nie zapomniałam że Gold długo nie chodził pod siodłem tylko opierdziela się na padoku. Ale nic, wzięłam go na kontakt i zaczełam sie z nim bawić. Bardzo lubię jeździć na nim na haku, tylko nie wiem czy nie wyjdzie mi to na złe , jak on jest taki nabuzowany. Gold po bardzo krótkiej chwili odpuścił i zaczął sie rewelacyjnie wyginać. Reagował bardzo dobrze na łydki i na wodzę ażbyłam w szoooku bo nigdy nie robił tego tak od siebie, a teraz tak jakby wkładał w to cale serce. Robiłam Wolty i niemalże były idealne. Zmieniłam kierunek i na drugą stronę to samo. Po 10 minutach rozstępowania zakłusowałam. Ogier w końcu zaczął bić ogierem. Leb do góry, uszka postawione, ogier w górze i caplujemy. Dostał batem w dupę i oddał mi z zadu. To dostał 2 raz za to że oddaje i wybił się przodem. Stanął taka siwece że ledwo sie utrzymałam. Powrzeszczałam na niego i dalej próbowałam kłusować. W złości zrobiłam mu lekka tarke na haku i nie miał wyboru musiał zejś głową. Po 15 minutach żywego kłusa, Gold zaczął sierozluźniać i ustąpił. Był taki leciutki na ręce i powyginany w każdą możliwą strone. Kocham go właśnie za to. Pojeździłam cavaletti i był niesamowity!. Spuszczał głowę, a nogi podnosił do nieba. Dałam mu chwilę odetchnąć i puściłam wodze luźno. Poklepałam go i dałam cukier. Po odpoczynku zebrałam wodzę i zagalopowałam na mocniejszym kontakcie ze stępa. Koń był już z lekka zmęczony, tak że nie chcialo mu sie już brykać. Zeszłam mu trochę z ręki i popracowałam nad dokładniejszymi wygięciami. Bardzo był uparty, jednak odpuścił i tak jak w stępie, czy w kłusie, zaczął tak dobrze ze mną pracować. Jka nigdy. Zrobiłam zmianę kierunku przez lotną i w druga stronę to samo. Kilka dobrych a nawet bardzo dobrych wolt. Poklepałam konia i dałam mu odetchnąć po 15 minutach bardzooo dobrego a nawet celującego galoopu!. Miałam na myśli żeby skończyć juz trening jednak przeszkody na parkurze były o niebo lepsze, a wiec pojechałam na parkur i tak się zaczęło:)Na początek skoczyłam krzyżaka z kłusa. Gold się niczym nie przejął i bardzo dobrze pokonał krzyżaka. Następnie krzyżak z galopu. Za pierwszym razem nie pasowało nam i wyszł otroche za daleko ale daliśmy radę, Godl doleciał. Za 2 razem wyszło za blisko ale mocno wysadziłw góre i drągi nie spadły. To sienazywa rekpekt do drągów, nawet jeśtli to 80-cm krzyżaczek:). Następnie soczyłam stacjonatkę ok.1m. Kocham skakać na tym koniu. 0 problemów z przytrzymaniami, dodaniami, skróceniami. Spokojna jazda po parkurze. i co najważniejsze dokładna. Rozskakałam trochę go i postanowiłam pojechać parkur. Parkur stał ok.1m niektóre przeszkody większe. Jeden okser miał pod 130. Ale go oddaliłam z parkuru. Obmyśliłam trasę i wystartowałam. Ogier skakał bez problemu. Linie, szeregi, oksery, Krył wszystko dokładnie i z zapasem. Przejechałam 2 razy parkur z 10 przeszkód po czym postanowiłam ze 2 razy skoczyć tego oksera 130. Byłam trochę przycykana bo podjazd był lekko pod górkę i nie wiedziałam co koń zrobi. Jednak na Goldzie wysokość nie zrobiła wrażenia i skoczył bez problemu, takowy okser. Skoczyłam po tym tylko małego krzyżaczka na luźnej wodzy i koniec treningu. Podziękowałam mocno koniowi i wystepowałam go. po 20 minutach stępa na luźnej wodzy poszłam z nim do stajni, rozsiodłałam i wstawiłam do ukochanego boksu. Pochowałam sprzęt i załozyłam koniowi kantarek, i wsypałam mu marchewki,jabłka i pokrojone buraki do żłobu. Żucił sie i w mig wszystkiego nie było . Wyprzytulałam ejszcze raz konika i zaczęłam kierować się ku wyjściu. Nagle do stajni weszła Rustler. Żuciła mi sie na szyje. Zobaczyłam Twoje auto i od razu przybiegłam- powiedziałam. Opowiedziałm jej jaki dzis Gold był fantastyczny i nagle olśniło mnie że nie schłodziłam mu ng po dość ciężkim treningu w mig wróciłam do niego i poszłam na myjke, jednak przed tym wzięłam jeszcze owijk i wcierki i poszłam. Po 20 minutwoym chłodzeniu, zrobiłma mu jeszcze wcierki w nogi. Poprosiłam Ruslet aby później mu zciągnęła owijaski.;d Zgodziłą się a ja umywałam się juz do domu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rastamanka dnia Sob 21:36, 23 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|