Rastamanka
Prince of pensjonat
Dołączył: 04 Lut 2011
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:20, 21 Lut 2011 Temat postu: Pierwszy zapoznawczy trening skokowy z Rastamanką |
|
|
Siedziałam w domu i oglądałam telewizję po czym zadzwonił telefon. Ku mojemu zdzwieniu była to Klaudia. Odebrałam, Klaudia sie pytała czy nie chce pojeździć, wrócić do jeździectwa w rysu. Odparłam że raczej nie. Klaudia poporosiła mnie aby się jeszcze zastanowić. Usiadłam w wygodnym fotelu i wyłączyłam TV. Zaczęłam wspaminać piękne chwile na końskim grzbiecie, po czym spojżałam na ściane, na której byly wszystkie moje nagrody. Wstałam i krzyknęłam: DZIĘKUJE KLUADIA! WRACAM!. Jak najszybciej otowrzyłam szafę i ubrałam "końskie rzeczy". Wsiadłam w samochód i pojechałam. W Stajni Centralnej było dużo nieznanych mi osób, nieodzywałam się... Odlądałam konie i zobaczyłam go. Piękny, kasztan z łysiną i skarpetkami... Achh... Co za radość sprawiło mi gdy go zobaczyłam. Była to taka radość w oczach jak zobaczyłam Azję. Porządnie zbudowany ogier o wysoko osadzonej szyji. Koń ideał - moim oczami. Podeszła do mnie jakaś dziewczyna i powiedziała: - Ładny prawda? Widzę że ci się podoba. Wsiadaj na niego. i dała mi klucz do paki po czym odeszła. Nie przyjżałam się jej dokładnie i do dzis nie mogę przypomnieć sobie jej twarzy. Otworzyłam jego boks i pogłaskałam go. Pierwsze co zorbił to obwąchał mi kieszenie. Oczywiscie znalazł w nich jabłko to mu dałam. Mam wsiąść, nie zabijesz mnie? - pomyślałam. Raz kozie śmierć, najwyżej się zabije. Przymknęłam boks i otworzyłam pakę. Wzięłam kantar i uwiąz i wyprawadziłam konia z boksu. Zciągnęlam z niego derke i przeczyściłam go z kurzu szczotką z włosia. Nastepnie wyczyściłam kopyta i założyłam ochraniacze. Koń stał ładnie, sięgnęłam po czaprak i położyłam na jego grzbiecie, następnie futerko i siodło. Ku mojemu zdzwieniu miał dobre siodło skokowe. Dapięłam wszystko popręgiem i napiersnikiem. Następnie założyłam mu ogłowie i przeżuciłam przez niego derkę polarową. wzięłam kask i poszłam na halę. Na hali nikogo nie było więc się ucieszyłam. W chwilach niepewności spoglądałam w jego oczy. Spoglądał na mnie ze wzrokiem i miną. No wsiadaj! Wsiadsaj.. Pedeszłam do krzesełka i wsiadłam jednym szybkim ruchem na konia. Pierwsze od 4 lat kroki na grzbiecie konia. Ogier czuł moja presje ale szedł lekko do przodu. Ogarnęłam się, usiadlam jak należy, i zaczęłam bawic się z Goldem. Wygięcia do łopatek w stój i stepie. małe rozciągnięcie. Następnie kilka kółek na luźnej wodzy i następnie zabrałam juz konia. Czułam się jabym miała krótką przerwe nie 4 lata. Ogier ładnie się pozbieral i rozluźnił, wynikiem czego było przezuwanie wędzidła. W narożniku zakłusowałam. O tak! To był ocoś. Gold miał bardzo elestyczny kłus. miękki i wygodny. Aż chciało się jeździć Ustawiłam go w należyta stronę i jeździłam. Kilka kółek przepratanych woltami, zmianami kierunku. Po 15 minutach dałam mu troche odpoczać. Przeszłam do stępa i poluźniłam wodzę i podciągnęłam popręg. Poklepałam go i powiedziałam. Całkiem nalezyty z ciebie koń. Po chwili sfobodnego stepa zebrałam go i zagalopowałam ze stępa na prawą nogę. Kon wykonał to bez żadnego problemu. Na początku trochę leciał, ale później poskracałam go, wzięłam na kontakt i było super. Ogier wycofał się na zad, i podniósł się na przodzie. Rozluźnił głowę i żuł wędzidło. Następnie zrobiłam lotną przed drąga i galop w lewo. W lewo był zdecydowanie lepszy, nie miał porblemu z leceniem. Miękkie i elastyczne chody, dobry w ryjku i posłuszny. To koń dla mnie - pomyślałam. Na hali stała przeszkoda. Sztalka takie do 120. I mały krzyżak. Skusiłam się. Najechałam z lewego najazdu krzyżaczka. Przy przeszkodzie byłam pewna co robię i skoczyliśmy bez problemu, ale to tylko krzyżak. Wylądowaliśmy na prawą nogę i skoczyliśmy sztalke. Trochę za mocnym tepem dojechał, ale skacze świetnie. Poklepałam go i pojechałam jeszzcze dwa razy sztalke. Koń marzenie. Juz dał się podprowadzić, nie staje, nie boi się. Super. Po tych dwóch skokach pokłusowałam go jeszcze 10 minut i stępowałam. Zarzuciłam na niego derkę bo trochechłopak się napracował i był mokry. Odstępowałam go i do stajni. Wchodzę do stajni a tu Klaudia. Gdy mnie zobaczyła, z koniem, po treningu. Prawie by umarła ze szczęścia. Podbiegła do mnie i przytuliła mnie z całych sił. W jednym czasie powiedziałyśmy: DZIĘKUJĘ!<3. Klaudia pomogła mi rozsiodłać ogiera. Postanowiłam że, za ten trening upyje mu koytka:d. Opowiedziałam Klaudi jak ogier fajnei skacze a ona do mnie: - Nie mów mi że jeszcze skakałaś, bo powiesze się ze szczęcia. A ja na to: - Skakałam, ale się nie wieszaj<3. Umyłam w myjce nogi ogierowi i posmarowałam. Nastepnie popsikałam mu ogon i wyczesałam. ubrałam mu derke i wstawiłam do boksu. Poklepałam go i wrzuciłam do żłobu 5 jabłek. Ucałowałam go i podziękowałam. Zchowałam cały sprzęt a czaprak zostawiłam na wierzchu żeby się wysuszył. Zabrałam się z Klaudia do domu i w droce ciagle zachwycałyśmy się tym że znów jeżdże
Post został pochwalony 0 razy
|
|