Rustler
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 11:49, 07 Maj 2011 Temat postu: Sprawozdanie z nauki skoków (do próby dzielności) |
|
|
Dzień 1
Zaczynamy naukę skoków. Wanilia była gotowa, niezwykle podekscytowana odstępstwem od dresażowania. Najpierw solidnie są przelonżowałam, żeby zmniejszyć ilość zdemolowanych przeszkód. Później długo molestowałśmy korytarz, gwoli przypomnienia. Klacza nawet pobiła swój rekord o 10cm. Wnioski: metr już za nami, siwe napalone i chce skakać.
Dzień 2
Przytargaliśmy wspólnie z lasu multum małych kłód, porozkładaliśmy wszystko na placu omijając histeryzującą Chocky, której udzieliło się maniakalne sprzątanie. Tym razem już wsiadłam na siwkę, najpierw troszkę wymęczyłam. Potem przeszliśmy do "skoków". Chciałam wyrobić w niej pewność siebie, w stosunku do przeszkód. Leżące kłody miały maksimum 20cm, większość jednak była w granicach 15cm. Półgodziny maltretowałam ją przełażeniem przez te przeszkody w każdą z możliwych stron, z zakrętu, po skosie i w różne dziwne strony. Najpierw było fukanie i prychanie, potem udało mi się skutecznie znudzić tym klacz. Równowaga poprawiona, mięśnie grzbietu na nietypowych cavalettkach też nieco się poprawiły.
Dzień 3
Ciąg dalszy łażenia po kłodach, dzisiaj jednak ograniczyłam ich ilość. Pod koniec stopniowo zaczęłam wprowadzać kolorowe drągi ustawione na podstawkach do cavalettek. Na razie żadnego skakania, łazimy.
Dzień 4
Łazimy.
Dzień 5
Łazimy, ale tym razem po wyższych kłodach. Coraz niepewniej, czasem brakuje nogi, bo za wysoka przeszkoda. Wanilia zaczynała się buntować, ale zastosowałam poprzednią taktykę - łazimy, łazimy, łazimy - aż do porzygu. Siwa przynajmniej ma już dosyć i robi wszystko by jak najszybciej to skończyć. Ale bez buntów.
Dzień 6
Najpierw tradycyjnie sobie połaziliśmy potem jednak zaatakowałam kłody z kłusa. Pierwsze kilka przeszła wyżej podnosząc nogi, a ostatnią nawet skoczyła. Mamy nowy rekord - skok pod jeźdźcem 40cm. W tym oto kłusie dalej mnóstwo chodzenia nad przeszkodami. Chodziło mi by nauczyć klacz, że nieważne co skaczesz - masz znaleźć się na drugiej stronie, nieważne czy przejdzie czy skoczy, czy z lewej czy z prawej nogi.
Dzień 7
Z placu, ku uciesze Chocky, zabraliśmy kłody, a w ich miejsce poustawialiśmy malutkie przeszkódki, mocno zabudowane stacjonaty. Siedziałam nad nimi pół dnia, układając drągi tak, by między nimi było możliwie jak najmniej miejsca. Kilka - 20cm, klika - 30cm, kilka 40cm. Postawiłam także dwie całkiem normalne stacjonaty, oraz dwie koperty. Nie zabrakło także drągów luzem i cavalettek. Szybka rozgrzewka, tak by klacz była pełna chęci do pracy. Stępikiem połaziliśmy chwilkę przez drągi, chwilę przez cavalettki. Potem kilka razy spróbowałam namówić ją do pokonania przeszkód, ze wszystkimi poszło jej dobrze, nic nie zrzuciła, ani nawet nei puknęła. Tak więc zakłusowałyśmy, chwilka na drągach i cavalettkach. Potem zaczynamy najazdy na przeszkody. 20-stka poszła szybko, bez skoku, 30-stka tak samo. Przy 40-dziestce siwa się zawahała, nie wiedząc któy sposób wybrać, w końcu skoczyła z miejsca kosząc całą przeszkodę. Zaczynamy wszystko jeszcze raz. Teraz mocniejsza łydka, energiczne tempo i lecimy. Udało mi się zmusić ją do skoku już przy 30cm. Tym entuzjastycznym akcentem zakończyłyśmy trening.
Dzień 8
Kolejny raz siwuteńkie skakało w korytarzu. Najpierw długa, relaksująca lonża, potem tylko kilka niskich przeszkód, o wysokości która zmuszała ją do skoku. Jednak nie chciałam jej męczyć skokami, w tym tygodniu będzie ich aż nad to. Trzy skoki i kończymy. Wanilia bardzo poszła w matkę, ma świetną technikę, mocno baskiluje i zabiera za sobą podwozie. Zobaczymy jak to będzie pod jeźdźcem.
Dzień 9
Dzisiaj po krótkiej rozgrzewce zaczęłyśmy sensowniejsze skakanie. Po pokonaniu kilku przeszkód techniką koślawo-dorożkarską, doszłam do wniosku, że Wanilia zupełnie nie szanuje przeszkód. Kosiła wszystko co się dało. Może zły dzień? Wróciłyśmy do chodzenia nad przeszkodami, jednak siwa uparła się, że będzie skakać. Wymusiłam na niej jeden czysty skok posłuszeństwa, rozstępowałam ją i do stajni. W głowie naszykowałam sobie chytry plan, który wypracowałam na kilku podobnych jej koniach.
Dzień 10
Ta, dam! Na placu leżało multum kłód o najprzeróżnieszych wysokościach. Rozgrzeweczka i jedziemy z tym koksem. Wanilia odczuwała dużo więszy respekt do przeszkód niespadających niż do drągów. Kilka razy potknęła się, ale kłody były na tyle niskie, że spokojnie się wyratowywała. Dużo jazdy po kłodach, czasem przechodziła, czasem przeskakiwała. Zaczęła zabierać podwozie, tak, jak wtedy gdy skacze luzem. Sowicie chwaliłam klaczkę za postępy. Jesteśmy na dobrej drodze.
Dzień 11
Usunęliśmy kłody na rzecz przeszkód. Zauważyłam u siwej znaczą poprawę, zdarzały się jej tylko małe zrzutki, przy zbyt dużych skokach lub złych najazdach. Jestem dumna z mojego dzikusa ^^
Dzień 12
Wanilia leniuchowała do wieczora na padoku, potem udałyśmy się z Chocky w relaksujący teren. Udało nam się skoczyć małą kłódkę. Siwutkie nieźle sobie poradziło
Dzień 13
Dzisiaj pracowałyśmy nad techniką. Siwe coraz lepiej zabiera podwozie, cały czas nieźle baskiluje. Jeszcze trochę poćwiczymy i będziemy mieć szansę na duże osiągnięcia.
Dzień 14
Przejechałśmy decydujący parcour o przeszkodach dochodzących do 70cm. 70-siątkę puknęłyśmy, ale ogółem poszło nam nieźle. Wanilia potrafi pokonać małe przeszkody z galopu, ma dobrą technikę. Jesteśmy gotowe do próby dzielności
Post został pochwalony 0 razy
|
|