Rustler
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 19:49, 27 Lut 2011 Temat postu: Skoki luzem, potęga - 90cm |
|
|
Postanowiłam dzisiaj sprawdzić skokowe możliwości mojej klaczuchny. Szybko uwinęłam się z ogarnięciem siwej sierści. Nie powiem, żeby błyszczała laboratoryjną bielą, ale jako tako dało się na to patrzeć. Ignorując wielce niezadowoloną minę dzikusa przyniosłam z siodlarni sprzęt do lonżowania. Z dyżurki przytachałam sobie jako gratis stajennego. Na łeb Wanilii włożyłam ogłowie, na grzbiet czaprak i pas do lonżowania. Do ręki gumy, bat do lonżowania. Do ringa wędzidłowego przypięłam lonżę i wraz ze stajennym i klaczą ruszyliśmy na halę.
Ja zajęłam się rozgrzewką kiedy Mariusz ustawił nam długi korytarz. Położył w nim kilka cavalettek. Żeby mieć na później postawił sobie stojaki, odmierzając odległości między nimi. Dla rozgrzewki poukładał również kilka drążków na kłus na hali. Najpierw stoczyłam z siwką małą bitwę i wzajemne udowadnianie sobie przywództwa. Kiedy wyjaśniłyśmy sobie sporne kwestie porządnie rozstępowałam klacz w obie strony pilnując by najbardziej jak to możliwe kroczyła w osi. Najpierw komenda głosowa, gdy nie poskutkowała, batem zmusiłam ją do kłusa. Bardzo nie spodobało się to Wan, gdyż od razu walnęła mi ładnego bryka i galopem oddaliła się w stronę wyjścia ciągnąc mnie za sobą. Kilka szarpnięć przemówiło przez pysk do mózgu. Nie pozwalając Wanilii zmieniać tempa solidnie poganiałam klacz bardzo energicznym kłusem. Kiedy zużyłam nadmiar energii mogłam zacząć wymagać nieco więcej - w spokoju mogłam nawet zmienić kierunek. Nie ma co, jak uleci z niej energia jest świetnym materiałem na przyszłego sportowca. Po kłusie dałam jej odpocząć w stępie. Następnie po kilka kółek galopu na każda rękę. Na początku bez zaangażowania, później, gdy zaczęłam bawić się z pyskiem i zagarniać batem, zdecydowanie lepiej. Zawołałam klacz do siebie, pochwaliłam, wymiziałam i przypięłam gumy. Pozwoliłam jej odpocząć w stępie, jednocześnie dając jej czas na zaznajomienie się z patentem. Kłusem przelonżowałam ją kilka kółek w każdą stronę, żeby wyciągnęła szyję i zaakceptowała kiełzno. Zaraz potem odpięłam je i w ręku przeprowadziłam ją przez drągi. Następnie odpięłam lonżę, po czym pogoniłam klacz na ścianę.
Przy pomocy stajennego wgoniłam klacz do korytarza. Wanilia pobiegła wyciągniętym kłusikiem, skróciła go nieco nad drągami i dużo spokojniejszym stepem wypadła z niego. Zawołałam ją do siebie i dałam krążek marchewki. Odwróciłam ją i klepnęłam lekko w zadek. Kilka cmoknięć nadało właściwe tempo kłusa. Znowu wpadła w korytarz. Szybko załapała, że za przebiegnięcie przez korytarz = marchewka. Ładnie pracowała nad cavalettkami, wyciągnęła szyję i wysoko podnosiła nogi. Mariusz pozbierał cavalettki. Zaraz potem nakłoniłam ją do galopu, kierując w korytarz. Powtórzyliśmy to kilka razy i za każdym razem nagroda. Teraz Wanilia za każdym razem od razu leciała do korytarza. Bystra bestia Wzięłam ją na lonżę poprowadzałam stępem, a chłopak w tym czasie ustawił trzy koperty po 45cm.
Kłusem puściłam ją idąc zaraz za nią, lekko poganiając batem. Weszła do korytarza, cmok przed przeszkodą. Skoczyła wysoko, podciągając mocno nogi. Wylądowała bardzo stabilnie, od razu patrząc na następną przeszkodę. Na końcu poprawiła sobie tyłem i parsknęła. Sowicie ją nagrodziłam. Głaskałam ją po szyi kiedy Mariusz ustawił kopertę 50cm okser 60cm oraz stacjonatę 70cm. Ponownie wgoniłam ją w korytarz. Koperta ładnie, czysto. Okser zbyt płasko, puknęła. Stacjonata wysoko, niezbyt poprawnie, wytrąciła się z równowagi po puknięciu. Pochwaliłam ją mimo wszystko, poprosiłam o podniesienie stacjonaty o 10cm. Jak widać Wanilia odziedziczyła skoczność po matce, ma szanse wiele osiągnąć. Spokojnym galopem wbiegła w korytarz, koperta ładnie, okser lepiej niż wcześniej, przy wybiciu na stacjonatę spłoszyła się, wspięła i rzuciła w ogrodzenie oddzielające korytarz od hali. Mini demolka. Poczekałam aż się kawałek przegalopuje, głosem zaczęłam ją uspokajać. Wreszcie mogłam ją złapać. Wygłaskałam, pokazałam drzewko, którego się przestraszyło, po czym ponownie wgoniłam w korytarz. Teraz dużo ostrożniej, skakała tylko tyle ile trzeba było. Wszystko na czysto, technika - hm, ujdzie. Jako ostatni przejazd zostawiliśmy kopertę 50cm oraz stacjonatę 90cm. Galopem weszła w korytarz, po wylądowaniu po kopercie przyśpieszyła, skupiła się na stacjonacie. Dobre wybicie, nogi za uszy i leeecimy. Dosyć dużo czasu spędziła w powietrzu.
Kiedy przeszła do kłusa złapałam ją, chwilę rozkłusowałam na lonży i długo oprowadzałam stępem w derce osuszającej. Razem wróciłyśmy do stajni. Uwiązałam ją na korytarzu, zdjęłam derkę. Przetarłam ją iglakiem, wytarłam ręcznikiem i nakryłam polarówką. Wyczyściłam kopyta, zrobiłam wcierki i owinęłam nogi owijkami. Dałam jej kilka jabłek i wpuściłam do biegalni. Tam wręczyła również jabłko Plotkarze. Zostawiłam klacze i poszłam na kolejne treningi.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rustler dnia Wto 15:14, 22 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|