Rustler
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:59, 09 Lut 2011 Temat postu: Przyzwyczajanie do siodła |
|
|
Czas wejść na kolejny etap zajeżdżania Wanilii. Dzisiaj przyzwyczaję ją do siodła. Rastamanka lonżowała klacz na hali kiedy ja przygotowywałam się do tej chwili. W razie czego założyłam toczek. Ze sobą wzięłam lekkie siodło wszechstronne i poszłam na halę. Przejełam Nil od Rast, po czym oprowadziłam po ściezce masując po grzbiecie, zaraz za pasem do lonżowania. Potem zatrzymałam ją i poprosiłam dziewczynę by ją potrzymała. Wymasowałam jej grzbiet, a kiedy klacz się rozluźniła dałam jej siodło do powąchania. Nie zwróciła na nie uwagi i z przymkniętymi oczami rozpływała się odprężona masażem. Rozpięłam pas do lonżowania i odłożyłam go na ziemię. Trzymałam siodło w ręku, delikatnie dotknęłam nim łopatki, potem zadu. Klacz postawiła uszy na mnie, ale nie zareagowała gwałtownie. Pochwaliłam ją. Potem posmyrałam ją siodłem po grzbiecie, a gdy spotkałam się z brakiem odmowy ostrożnie założyłam siodło, po czym szybko zapięłam popręg. Wanilia zapowietrzyła się i stała wyraźnie oszołomiona. Dałam jej cukierka, którego dokładnie przeżuła po czym pociągnęłam za wodze prowokując do ruchu naprzód. W pierwszej chwili się ociągała, ale Rast pomogła mi ponaglając ją batem zaraz za zadem. Spokojnie przemawiałam do klaczy w stępie prowadząc ją po hali. Wcześniejsze zapoznanie z pasem do lonżowania pozwoliło na brak reakcji na popręg. Jedynym zaskoczeniem mógłbyć ciężar. Byłam dumna z klaczy, zachowała się bardzo przyzwoicie. Poprosiłam pomocnicę by przytrzymała klacz, kiedy ja spróbowałam podciągnąć popręg. Przy pierwszej próbie została przetestowana na mnie próba przestraszenia mnie kopem. Klepnęłam klacz po szyi i krzyknęłam - "Wanilia!". Po chwili spokoju znowu spróbowałam podciągnąć popręg. Kiedy już mi się to udało spojrzałam na łeb Nilii. Zdenerwowana gryzła wędzidło raz po raz opuszczając łeb do klatki piersiowej. Przypięłam lonżę do wędzidłowego ringa i pogoniłam klacz na koło. Poleciłam Rastamance się odsunąć, sama prowadząc Nel po okręgu zdecydowanym tempem. Po chwili pogoniłam ją do kłusa. Klacz spuściła łeb i gryzła wędzidło. Nie zważając na jej zniechęcenie do sprzętu na grzbiecie zaczęłam bawić się lonżą, przerabiając. W końcu gryzienie przesżło w melancholijne żucie wędzidła, a chód stał się bardziej luźny. Pochwaliłam klacz głosem i spokojnym "pryy" zwolniłam do stępa. Potem podeszłam do niej, pogłaskałam i zaprowadziłam wraz z Rast do stajni. Kolejny sukces zaliczony.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rustler dnia Śro 18:00, 09 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|