Rustler
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 19:30, 06 Lut 2011 Temat postu: Lonża oraz trening na długich wodzach |
|
|
Ruthless jest wyłączony z treningów więc nie zostało mi nic jak pomęczyć Wanilię. Przekonałam ją do kantara cuksem i przywiązałam ją na korytarzu. Porządnie wyczyściłam siwą sierść, po czym założyłam jej ochraniacze na cztery nogi. Następnie nałożyłam czaprak i pas do lonżowania. Poczekałam aż się uspokoi, a potem zamieniłam kantar na ogłowie z wędzidłem. Do ringa wędzidłowego przypięłam lonże i poszłyśmy na halę, na której ułożony był lonżownik ze słomy. Bat do lonżowania, bat ujeżdżeniowy oraz długie wodze wzięłam ze sobą.
Zaczęłyśmy od swobodnego stępa. Nil nie chciała zbytnio współpracować, ociągała się, rozglądała i kombinowała gdzie by tu narozrabiać. Pogoniłam ją nieco batem, żeby zajęła się chodzeniem w kółko. Łeb do góry, zad 10 kilometrów za koniem. Az żal mi patrzeć na młodziaka. Zaczęłam zagarniać za zadem batem, by się "skróciła" chociaż czego można wymagać od dwu i półlatki. Nie chciałam bardzo jej forsować, to nie czas na to. Zmieniłyśmy kierunek, chwilkę postępowałyśmy w drugą stronę. Cmoknęłam by ruszyła kłusem, a żeby wzmocnić komendę gdy nie zareagowała - pogoniłam ją batem. Kilka kółek kłusa w tę stronę, zmiana kierunku - trochę kłusa w druga stronę. Kiedy już przeganianie można było zakończyć zawołałam klacz do siebie, dałam cuksa. Koniec lonżowania na dzisiaj.
Do kółek od wędzidła przypięłam długie wodze, przekładając je przez pierścienie na pasie do lonżowania. Najpierw w ręku oprowadziłam ją po hali przerabiając wodzami. Gdy zaczęła wreszcie żuć wędzidło nagrodziłam ją poklepaniem oraz kawałkiem marchewki. Następnie kląskając wycofałam się do tyłu i ponagliłam ją batem ujeżdżeniowym. Klacz była nieco zdezorientowana ale szła do przodu gryząc wędzidło. Kilka półparadek, a potem lekki kontakt. Trochę wolnego kłusa. Wanilia bujała się z lewej na prawo, ale nieco reagowała na komendy dawane wodzami. Bat i głos miała opanowane do perfekcji. Następnie zdjęłam jej pas, szłam obok łopatki i kierowałam wodzami. Batem ujeżdżeniowym poganiałam gdy się leniła. Kilka przejść stęp-stój-stęp. Za każdą reakcją na polecenia nagradzałam głosem lub poklepaniem. Kiedy uznałam, że już koniec przypięłam lonżę do ringa i w ręku oprowadziłam ja po hali kilka minut.
Razem udałyśmy się do stajni. Zdjęłam ogłowie, wyczyściłam klacz, nasmarowałam kopyta i z marchewką oprowadziłam do boksu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rustler dnia Pon 17:46, 07 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|