Rustler
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:53, 23 Lut 2011 Temat postu: Dresaż L - powtórzenie elementów |
|
|
Wparowałam na wybieg z kantarem i uwiązem i zaczęłam szukać Calliope. Odnalazłam klacz po 5 minutach w wiacie. Była cała mokra od śniegu! Dziś żaden koń nie miał derki bo temperatura była powyżej 0*, więc nie była odosobniona.
Wzięłam zmarzlaka na kantar i siłą zaciągnęłam ją do stajni. Na miejscu okazało się że Rustler stoi przed boksem Wanilii i zbiera się na trening.
-Hejjjo! – Wystraszyłam nie tylko Rustler ale i siwkę, również Call pociągnęła Roche uwiąz z mojej dłoni.
-Nie strasz człowieka!- Dostrzegła Calliope- Wybierasz się na trening?
-No trzeba ja ruszyć, od przyjazdu na niej nie jeździłam. Ale najpierw wezmę ją na solarkę, żeby sierść jej trochę odparowała.
-No to szybko i jedziemy na nasz nowy nabytek! – Wypaliła z entuzjazmem.
Puściłam tylko do niej oko i poszłam z klaczą korytarzem w kierunku solarium. Zatrzymała się przy boksie Wanilii i zaczęły się przyjacielsko obwąchiwać. Rustler uśmiechnęła się i delikatnie pchnęła łeb klaczy w moim kierunku. Chyba szykuje nam się końska przyjaźń
Klacz z małym ociąganiem zaczęła za mną iść, puściłam na chwile uwiąz, nie spuszczając zwroku z Calliope i wdepnęłam na chwilkę do siodlarni po szczotki dla klaczy. Akurat wyszłam z skrzyneczką gdy Call zaczęła się odwracać w kierunku Wanilii i Rustler, która na dźwięk mojego „Nieee” spojrzała na mnie jak na wariatkę nie przerywając oporządzania siwej.
Luźno wzięłam uwiąz i poczekałam aż klaczka sama do mnie podejdzie. Trochę to trwało ale miało swoje rezultaty. Doszłyśmy do myjni, przywiązałam shirkę do bramki. Szczotki odłożyłam na stolik i podwyższyłam lampę solarną, bo klacz prawie dotykała ją głową. Włączyłam maszynę, ta lekko buczała ale na klaczy nie zrobiło to wrażenia. Zmieniła pozycję, opuściła szyję ( na tyle na ile pozwalały jej bramki) i zamknęła oczy. Widocznie znała już solarium, nie wiem, nie mam o niej takich informacji.
Zostawiłam klaczkę i wzięłam grzebień. Jak podeszłam do klaczy, otworzyła oczy, popatrzyła na mnie nieufnie.
-No już. Spokojnie. Nic nie zrobię. – Zaczęłam mówić do niej spokojnym głosem, prawiąc jej różne komplementy.-śliczna z ciebie dziewczynka.
Jak skończyłam czesać grzywkę, akurat klacz była suchutka. Wyprowadziłam ją na korytarz i uwiązałam przed boksem. Nie wiedziałam ile czasu mi to zajęło. Rustler stała z gotową już Wanillią, która dosłownie się skręcała z nudów i zrobiła jej już ¾ grzywy koreczków.
-Nudziło ci się?
-A ty co temu klockowi tyle czasu robiłaś?
Prychnęłam jak to ja i przeczesałam zimową sierść klaczy na tułowiu, szyi i głowie. Ujęłam grzebień i kucnęłam obok przednich nóg klaczy, wyczesałam jej piękne, puszyste szczoty które uwielbiałam u tej rasy. Zamieniłam grzebień na kopystką i wzięłam pierwszą nogę. Klacz spokojnie ją podniosła, lecz po chwili mi ją wyrwała.
-Ejj!- Zaskoczona, że takie wielkie cuś wyrwało mi swoje kopyto wielkości talerza z pomiędzy ud, straciłam równowagę i wylądowałam na zadku. Rustler zaczęła chichotać więc rzuciłam w nią garścią słomy. Schowała się przed nią do boksu Siwki. Ta z kolei, pokazując gdzie ma nasze wielkie spory, bez zawahania zjadła mój „pocisk”.
Ujęłam jeszcze raz kopyto , tym razem przeczekałam próby Calliope na wyswobodzenie kończyny. Reszta była już spokojna. Ja kończyłam, gdy Rustler wspaniałomyślnie przyniosła najpierw sprzęt Calliope, potem Wanilii. Osiodłałyśmy klacze i ramie w ramie poszłyśmy na hale.
Rustler zamknęła drzwi, a ja zaprowadziłam obydwie klacze na maneż. Na złość zamknęłam Rustler barierkę, ta jednak przeskoczyła nad nią i pokazała mi język. Z łatwością wskoczyła na siwą i zaczęła mnie ponaglać. Wsiadłam na klacz. Zagalopowałam żeby podjechać na drugi koniec hali, równolegle to Rust i Nil. Jak nasz profesorka się kapnęła co robie, wydarła się na mnie.
-NIE GALOPUJ PRZED ROZGRZANIEM!!!
-Jezu, już zwalniam…
Jak pozwiedzałam tak zrobiłam. Stępem doszłyśmy do końca hali, zajęło nam to więcej czasu no ale…
Zaczęłyśmy kręcić ósemki, po koleji w każdym chodzie. Po pół godziny Rust zachciało się czegoś więcej. Zmieniła chód na kłus pośredni i zaczęła się bawić w ujezdzeniowca. Ja poczułam się zawstydzona, nie wiedziałam co umie Call, a co nie. Spróbowałam ją zebrać. Klacz a godnością podstawiła łeb i zaczeła skakać zebranym kłusem! Co za niespodzianka! Rust rozdzawiła gębe
Poluźniłam wodze, i klaczka zwolniła do stępu. Opuściła łeb. Zrobiłam półparade i zatrzymałam ją na mocnym kontakcie. Rustler z Wanilią wyprzedziły nas w galopie. Siwy dzikus po wyminięciu Calliope obejrzał się i zarył kopytami w piach. Rustler zleciała jak długa ! Siwka podeszła do nas i zaczęła się miziolic z Call po pysku, no a ja się ryłam xD
Rustler wsiadła na siwą i od razu pojechała kłusem posrednim. Zaczełam jechać za nią (ale zwykłym) i rozmawiałyśmy o tym i o tamtym. Od niechcenia zerknęłam na klacz Rust, całkiem całkiem z niej diabełek, o, mi się wydaje czy ona żuje? No nie! Nie możemy być gorsze! Zebrałam Call i nadal jechałyśmy obok, dodałam stopniowo wodze, a żeby nie zostas w tyle, zrobiłam gratis kilka impulsów łydką. I nam się udało!
-Kończymy już? -Spytałam Rust.
-No przydałoby się
-A tak w ogóle to pamiętaj że masz trzymać dla mnie miejsce w kursie na Piaff!
Zaprowadziłyśmy konie do stajni, rozsiodłałyśmy, wyczyściłyśmy i poszłyśmy na herbatkę…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rustler dnia Wto 15:13, 22 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|