Rustler
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:04, 22 Sty 2011 Temat postu: Dresaż L - rytm, balans, samoniesienie |
|
|
Koń: Ruthless Antarctic Wind
Jeździec: Rustler
Pogoda: słonecznie, ciepło, zahacza o gorąco
Miejsce: hala
Czas: 30 minut (15:00)
Sprzęt: ogłowie polskie (oliwka podw. łam.), siodło ujeżdżeniowe
Dodatkowo: czaprak, podkładka z futerkiem
Stan konia: wybiegany, chętny do współpracy
Założenia: praca nad rytmem w trzech podstawowych chodach, w konsekwencji poprawa balansu i samoniesienia
Dzisiaj zajmiemy się delikatnym i przyjemnym treningiem. Będzie nim praca nad rytmem, balansem i samoniesieniem. Na maneżu przygotowałam sobie stoliczek z laptopem i głośnikami. Ustawiłam playlistę do ciągłego odtwarzania. Widniały na niej takie pozycje jak:
1. Cheeba - Mammona
2. EWR - Dotknąć Cię
3. EWR - Ile warte jest życie
4. EWR - Kolejny krok
5. EWR - Więcej ognia
6. Grubson - Koniec
7. Pablopavo & Reggaenator - Gyal na medal
8. Aly and Aj - Like whoa
9. Amy McDonald - This is the life
10. Beenie man - King of The Dancehall
Wybierałam głównie te utwory posiadające wyraźny, równy rytm, który ma za zadanie pomóc nam w dzisiejszym treningu. W dodatku Ruthless przyzwyczai się do atmosfery muzyki lecącej na zawodach.
***
Weszłam z gotowym Antkiem na maneż. Szybko podciągnęłam popręg i wsiadłam - wolę opanowywać konia z siodła niż w ręku. Oczywiście oczy na szypułach pt. "O matko to mnie zje". Widać, że się koń na dobrej muzyce nie zna. Zignorowałam objawy muzykofobii i zajęłam się pilnowaniem dynamicznego stepa. Z tym akurat nie mieliśmy problemu, gdyż głośniki wydawały się wystarczającym impulsem do zasuwania. Po krótkim, acz energicznym rozstępowaniu zaczęłam prosić Ruthlessa o coraz to wymyślniejsze ćwiczenia na rozluźnienie. Na rzecz krótkiego treningu zrezygnowałam z ćwiczeń w kłusie. Wraz z rozpoczeciem drugiej pozycji poprosiłam o kłus. W takt utworu dawałam łydkę połączoną z półparadą. Na początku nam nie szło ale po wykonaniu wolty połączonej ze zmuszeniem ogiera by podszedł do straszyciela muzyka stanowiła już tylko pomoc naukową. Powróciliśmy na ślad i zaczęliśmy ćwiczenie z dopasowaniem się do muzyki z powrotem. Chwila wysiłków z mojej strony poskutkowała równy, zebranym kłusem na wprost z wyraźnym rytmem chodu. Poklepałam Wielkiego i pozwoliłam na delikatne wyciągnięcie się w końcowej części piosenki. Widać, że reggae spodobało się Gniademu bo uelastycznił się i chętnie szedł do przodu. W czasie trzeciej ścieżki przeszliśmy do stępa. TU nie miałam większych problemów - Antek załapał o co chodzi w równym, rytmicznym chodzie. Ładnie dopasowywał się do riddimu. Co więcej - dobrze przyjął wędzidło i mocno pracował zadem. Od połowy dałam dłuższe wodze i pozwoliłam na kilka minut odpoczynku. Mimo luzu Gniady szedł przyganaszowany i uważnie stawiał nogi w rytm muzyki. Rób co chcesz. Następna, już rytmiczniejsza piosenka zachęciła nas do zakłusowania i powolnego galopu w narożniku. Z tym chodem nie było problemu. Po dwóch kołach, pilnując rytmu i balansu spróbowaliśmy lotnej na środku. Gniady lekko się rozpędził, nie skapował, ale już na prostej zmienił nogę. Poklepałam i zajęliśmy się szukaniem rytmu w tę stronę. Jako, że Wielki wiedział co i jak było łatwiej. Potem przejście do kłusa, do stępa i do stój. Spokojny step na przód. Podczas utworu "Koniec" pozwoliliśmy sobie na chwilkę zapomnienia. Z rozpoczęciem następnego kawałka dałam łydkę do kłusa i spróbowaliśmy poćwiczyć skrócenia i wydłużenia wykroku. Niewiele bo niewiele ale stawały się coraz bardziej wyraźne, a RAW szybciej reagował na komendy do zmiany wykroku. Oczywiście jak na (pół)folbluta przystało lepiej czuł się w wyciągnięciach, ale z zebraniami tez nie miał większych problemów. Moment rozkojarzenia i kłus bez żadnych komend zaowocował zwaniem z narożnika "bo tam coś jest". Do końca "Gyal na medal" walczyliśmy ze "strasznym niczym" w narożniku. W końcu na siłę wepchnęłam wewnętrzną łydką Wielkiego w ten zakręt i pozwoliłam sobie zatrzymać go tam by dokładnie obejrzał "nic". W czasie następnej piosenki poćwiczyliśmy przejścia między chodami. Najpierw kłusem zebranym, potem energiczny galop, znowu skrócenie galopu i powrót do kłusa roboczego. Mocne wyciągnięcie by stawiać kroki "co dwa". Zmiana kierunku, znowu galop roboczy nieco skrócony. Potem przejście do galopu zebranego i wyraźne obniżenie tempa. Z galopu do stępa, co delikatnie wytrąciło nas z równowagi i wznieciło nieco kurzu. Potem stępem pośrednim i przejście do następnego utworu. Był dobry na galop roboczy więc poskładałam Wielkiego do kupy i zajęliśmy się wyczuciem rytmu i praca zadu. Ostatnia piosenka pozwoliła nam na kilka wolt w kłusie. Trening zakończyliśmy stepem na całkiem luźnych wodzach.
Spełnienie założeń: 100%
Wnioski: Można powiedzieć, że RAW jest koniem stworzonym do Kür'u. Dobrze radził sobie z muzyką i chętnie dopasowywał się do rytmu. Jestem z niego bardzo zadowolona!
Post został pochwalony 0 razy
|
|