Rustler
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:03, 22 Sty 2011 Temat postu: Dresaż L - praca nad zebraniem, żucie z ręki |
|
|
Koń: Ruthless Antarctic Wind
Jeździec: Rustler
Pogoda: słonecznie, niezbyt gorąco
Miejsce: odkryty maneż
Czas: 60 minut (12:00)
Sprzęt: ogłowie polskie (podw. łam. oliwka), siodło ujeżdżeniowe
Dodatkowo: Approvn The Blues , czaprak, owijki x4, nauszniki, palcat
Stan konia: wybiegany
Założenia: przypomnienie poprawnego zebrania, praca na żuciem z reki, a co za tym idzie zaufaniem do jeźdźca, rozluźnieniem
Pierwsze co usłyszałam wchodząc do stajni to przeraźliwe rżenie Rudego. No tak, biedactwo samo zostało w stajni. Zdjęłam opatrunek - rana wyglądała o niebo lepiej. Jednak Dei przezornie nie wypuściła go z końmi na pastwisko. Wyczyściłam więc go po łebkach i tak był czysty po ostatnim gruntownym szorowaniu. Nogi owinęłam owijkami, na łeb kantar. Na uwiązie wyprowadziłam go na maneż do jazdy na dworze. Sama poszłam po Ruthlessa - jedynego z moich koni zdatnego do pracy. No cóż. Przypadki chodząc po ludziach. A raczej po koniach. Wielkiego przywiązałam sobie na maneżu i zaczęłam czyszczenie od kopyt. Potem iglak i jesteśmy gotowi. Zabrałam go do stajni, ubrałam w ogłowie z oliwka, siodło z czaprakiem oraz owijki na cztery nogi. Gotowi dołączyliśmy do stęsknionego za towarzyszem z wybiegu Approvna.
***
Stępem na długiej wodzy okrążaliśmy maneż. Gniadego mocno dekoncentrował hasający sobie po środku Bloo, co było plusem. Na przyszłość nauczy się, że atmosfera pracy jest zawsze spokojna i cicha co przyda nam się na zawodach. Trzymając wodze za sprzączkę odprężyłam się nieco. Gdy Gniady schodził do środka by dołączyć do Approvna, karciłam go puknięciem palcata po łopatce i natychmiast łydką kierowałam go na ścieżkę. Po kilku nawrotach stwierdził, że nie wart i obydwoje ostatecznie się rozluźniliśmy. Uznałam to za dostateczny znak, że można rozpocząć trening. Utrzymując wodze na delikatnym kontakcie zaczęliśmy kręcenie wolt wewnątrz śladu. Bloo z zaciekawieniem nas oglądał i raz na jakiś czas dołączał do Wielkiego, co wcale nie ułatwiało koncentracji gniadoszowi. Z każda chwilą coraz bardziej nabierałam wodzy i przypominałam o sobie małymi półparadkami. Niechętnie RAW poskładał wielkie cielsko do kupy i ruszyliśmy przed siebie równym kłusem roboczym. Chwilkę pobawiłam się z pyskiem, by odpuścił i rozciągnął szyję. Pozwoliłam sobie też nieco podgonić go łydkami i sprowokować nieco wydłużony krok. Nie był to wyczyn, ale czułam z siodła zmianę odstępów między krokami. Na krótkiej ścianie ponownie go pozbierałam i kierując głównie łydkami zaczęliśmy kręcenie wszelakich wolt, serpentyn i tego typu cudów. Nim zauważyliśmy minęło dwadzieścia minut, byliśmy rozgrzani, w pełni zwarci i gotowi do pracy. Approvn, znudzony naszym treningiem w najlepsze tarzał się na środku.Porządny trening czas zacząć.
***
Zatrzymanie i chwila stania. Poprawiłam siedzenie w siodle - pora na kłus ćwiczebny. Mocno wypychając Antka biodrami ruszyliśmy kłusem. Kilka razy przerobiłam, a kłus stał się wygodnym i przyjemnym doświadczeniem dla obojga. Najpierw duża wolta gdzie stopniowo wyciągnęliśmy się. Następnie nabranie wodzy i na drugiej prostej ponowny wjazd na olbrzymią woltę (omijając leżącego Approvna, na którego RAW nie zwracał uwagi) i stopniowe, płynne przejście do żucia z ręki. W ten sposób przejechaliśmy całą woltę. Na prostej stopniowo dodawałam łydki po czym powoli pozbierałam wodze. Wyraźnie czułam rozluźnienie grzbietu. Ruthless mocniej się przyganaszował i zamiótł ogonem. To było swoiste zaproszenie - w narożniku przesunęłam łydkę za popręg i wypchnęłam go do galopu roboczego, stopniowo przechodząc w zebrany. Na dużej wolcie spróbowaliśmy żucia w galopie co wyszło nam +/- średnio. Pilnując impulsu zmiana kierunku w kłusie, dwa koła galopu w druga zakończone ponownym żuciem. Lepiej, lepiej. Przygotowując Gniadego do późniejszych ćwiczeń tego typu spróbowałam nakłonić go do kilku kroków w ustępowaniu co wyszło wyśmienicie - najwyraźniej Duży to lubi. Mijając dalej leżącego Approvna spróbowaliśmy ustępowanie od drugiej łydki i pozwoliliśmy sobie na chwile odpoczynku na długich wodzach. Ponowne nabranie wodzy i spróbowaliśmy kilka przejść step - galop, mających uwrażliwić ogiera na pomoce. Na prostej wykonaliśmy kilka żuć z reki na woltach dających efekt maksymalnego rozluźnienia. Potem zmiana kierunku i przejścia do galopu. Potem cofanie ze stój i ruszenie kłusem. Następnie wykonaliśmy prosta sekwencję, która miała być uwieńczeniem treningu: w C wykonaliśmy żucie z reki, potem przekątna i od razu na krótkiej ścianie żucie. Potem do stepa swobodnego i dwa koła tym chodem. Antek wyciągnął szyję, jednocześnie przestawiając się w potylicy. Po tym skupiliśmy się na ćwiczeniu 2 kroki kłusa, 2 kroki galopu, 2 kroki kłusa i do stępa. Na całkiem długich wodzach rozstępowanie i do stajni zabierając ze sobą leżącego na środku kasztanowatego lenia
Spełnienie założeń: 100%
Wnioski: RAW był maksymalnie rozluźniony, ustawiony na pomoce i niezwykle czuły.
Post został pochwalony 0 razy
|
|