Rustler
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:24, 13 Cze 2011 Temat postu: 29.05.11 - Gruntowne czyszczenie i spacer (by Joanne) |
|
|
Z rana przyjechałam do SC, zająć się pewną grupką koni. Postanowiłam zacząć od Sokisty. Kucyk był potwornie brudny, do tego właśnie dziko galopował wzdłuż ogrodzenia. Tupanie jego kopyt słychać było wszędzie. Gwiżdżąc podeszłam do bramki. Przelazłam nad nią i spokojnie majtając uwiązem poszłam po ogiera. Po drodze przywitałam się z paroma innymi rumakami, w końcu i gniady do mnie podszedł.
-Hej kucu - Powiedziałam zgrabnie dopinając linkę do jego kantara i klepiąc po szyi. Wyszliśmy z pastwiska i powędrowaliśmy na plac, gdzie czekały na nas wszelakiego rodzaju szczotki. Uwiązałam Sokistę, poklepałam i w dłoń złapałam twardą szczotkę. Delikatnymi, ale stanowczymi ruchami sczesywałam z ogiera wszystkie zlepki, resztki przyschniętego w miejscu potu piachu, itp. Sok zaczepiał mnie czasem, na co mu pozwalałam i odpowiadałam. Lubiłam kontaktowe konie. Wzięłam w dłoń włosiankę i przejechałam nią dokładnie po całym koniu. Kuc lekko podrygiwał, gdy zajmowałam się brzuchem, przy czyszczeniu łba też trochę uciekał. Mimo to zwalczyliśmy opory i gniady wyglądał jak gniady. Mimo matowej sierści i sterczących żeber widać w nim było przyszłościowego konia. Westchnęłam i sięgnęłam po grzebień do grzywy i ogona. Dokładnie rozczesałam gęste, długie włosy, na dodatek pokołtunione strasznie. Mimo to, po 20 minutach Sok miał pięknie rozczesane, czarne włosy. Pogładziłam go po szyi i wzięłam w dłoń nożyczki. Przycięłam dość mocno grzywę i ogon kuca, lekko podcięłam grzywkę i spojrzałam na efekt. Mały wyglądał dużo lepiej niż przedtem, więc zadowolona nogą odgarnęłam tumany włosów nieco dalej, w dłoń chwyciłam kopystkę i poprosiłam Ogr o podanie lewego przodu. Gniadosz zaczął swoją zabawę w napieranie. Skarciłam go głosem,przesunęłam parę kroków (nie było to szczególnie proste, jest z lekka nieczuły) i ponownie poprosiłam. Podał dopiero, gdy dostał lekkiego klapsa w łopatkę. Pochwaliłam go głosem gdy wyczyściłam kopyto, pogładziłam po szyi i łopatce, podeszłam do tyłu. Znów zabawa w napieranie. Ostre "ej!" i nóżka podana. Wyczyściłam, pochwaliłam i prawy tył. W miarę ładnie podany, wyczyszczony odłożony i pochwała. Prawy przód z lekkim oporem, nieco siłowo zabrany przeze mnie, wyszorowany do czysta, odstawiony i potem jeszcze raz podniesiony - lepiej.
-A widzisz, umiesz ładnie podać nogę - Powiedziałam klepiąc ogiera, który właśnie próbował dobrać się do moich kieszeni. - Eee. Tak nie robimy - Dodałam odpychając łeb natręta. Spojrzał zdziwiony i już nieco spokojniej zaczął wylizywać moje dłonie. To takie urocze i...mokre. Z kieszeni bluzy wyciągnęłam marchew i podałam Sokiście. Ochoczo schrupał ją w mgnieniu oka i domagał się więcej.
-Nie. Potem jeszcze dostaniesz - Odparłam odwiązując kuca i naokoło prowadząc do stajni. Obeszliśmy całe SC, parę razy zostałam nadepnięta, ale na szczęście lekko. Wykonaliśmy jeszcze z 2 okrążenia samego placu i dopiero skierowaliśmy się do boksu. Przymknęłam drzwiczki za sobą, zdjęłam Sokowi kantar, dałam jabłko i poklepałam po szyi. Wyszłam na korytarz, zamknęłam boks na zasuwę a kantar powiesiłam na haczyku obok. Nucąc poszłam dalej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|