Rustler
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:13, 12 Lip 2011 Temat postu: 14.07.11 - Atakujemy cavalettki i niskie kopertki z siodła |
|
|
Weszłam do stajni. Konie zarżały na mój widok. A jednak jeszcze mnie pamiętają. Każdemu poświęciłam chwilę z osobna, by na dłużej zatrzymać się u Soka. Tradycyjne pieszczoty zamieniłam na dokładne czyszczenie, które zwieńczyłam osiodłaniem kucyka. Razem poszliśmy na maneż. Szybko wsiadłam i dałam od razu lekką łydkę do stępa.
Maluch ochoczo szedł do przodu, widać rozpierała go energia. Po kilkukrotnym okrążeniu placu od razu podjechałam do kolorowych drążków. Sokista, zachowując się jak godny przedstawiciel swego gatunku, nie przestraszył się cavalettek, ale zweryfikował czy nadają się do zjedzenia. W ten sam sposób obszedł się z trzema kopertami ustawionymi w różnych miejscach. Żeby nie nudzić go pracą na śladzie, pokluczyliśmy pomiędzy przeszkodami ok. 8 minut. Dopiero potem powrót pod ogrodzenie i zakłusowanie. Mały chętnie ruszył do przodu, lekko obniżając głowę. Po krótkim czasie wszedł na kontakt, co dosyć mnie zaskoczyło. Schody zaczęły się podczas sensowniejszej rozgrzewki - wolt i innych podobnych figur. Pod koniec każdego z ćwiczeń perfidnie łapał wędzidło i uciekał ze śladu. Postanowiłam wziąć go podstępem, a mianowicie zaczęłam jeździć na rzuconej wodzy. Soku po kilku takich próbach odpuścił i mogłam wrócić do normalnego trybu używania pomocy. Po rozprężeniu w kłusie wreszcie mogliśmy zagalopować. Kucyk dobrze rozpoznał, na którą nogę ma zagalopować, utrzymywał dobre tempo, a po dwóch kołach wcale nie był zmęczony. W drugą stronę zaczęłam z wolty, w tą częściej się mylił. W końcu dobrze zagalopował, równym tempem okrążył plac dwa razy i do kłusa. W stępie na długiej wodzy pozwoliłam mu odpocząć. Kiedy chwilkę odsapnęliśmy zsiadłam i ułożyłam nam kilka kombinacji:
1. cztery cavalettki na kłus
2. trzy cavalettki na galop
3. koperta 40cm
4. cavaletti jako wskazówka przed kopertą 50cm
Ponownie wsiadłam i poprosiłam o zakłusowanie. Zaczęłam wymagać od kucyka większej uwagi. Często przerabiałam wodzami, na chwilę je oddając. Maluch po kilku woltach zaokrąglił się i przyjął kiełzno. Uznałam, że możemy kierować się na pierwszą kombinację - cztery cavaletti na kłus. Najazd równym tempem, nie pozwoliłam mu się rozpędzać, by nie zgubił rytmu. Pod koniec na chwilę się zawahał, jakby przystając, więc nie było całkiem płynnie, ale nie puknął. Na ścianę i jeszcze raz. Teraz trochę mocniejsze tempo, nad każdą z cavalettek łydka i półparada. Soku wszedł w drążki niczym kłusak, mocno wyciągając nogi przed siebie. Pochwaliłam go, skierowałam na ślad. W narożniku ciasna wolta i zagalopowanie.
Pora na kolejne ćwiczenie. Cavaletti z galopu. Na śladzie nie pozwoliłam się "rozleźć" Sokowi, utrzymałam go w wysokim ustawieniu. Każda foula była bardzo wyraźnie widoczna, galopował "dokładnie" stawiając kolejne kroki. Najazd na kombinację . Oddałam mu trochę wodzy, jednak pokonał ją w pięknym stylu, skróconym galopem. Pochwaliłam go. Całe koło galopem, ponowny najazd. Teraz coś mu nie pasowało, przeszedł do kłusa i dzikim tempem wpadł w złe odległości dla tego chodu. Na ścianie ponowne zagalopowanie i ponownie jedziemy to samo, z tego samego najazdu. Do ostatniego kroku porządnie go przypilnowałam, przed pierwszą cavalettką używając sygnału sugerującego wybicie. Wszystko ładnie, na czysto. Z drugiej nogi całkiem nieźle, raz czy dwa zdarzyło mu się puknąć.
Po chwili odpoczynku w stępie zabraliśmy się za numer trzy - kopertę o wysokości 40cm. Długi, spokojny najazd w kłusie, półsiad, oddane wodze i łydka. Kucyk przeszedł przez przeszkodę, ale nie stracił rytmu, nie puknął. Duża wolta (30m) by wrócić na najazd i kolejna próba. Pomoce tak samo jak opisane wcześniej, kilka kroków przed wzmocniłam działanie łydkami zachęcając do kroku galopu przed przeszkodą. Kucyk skorzystał z oferty, a nad kopertą przeskoczył. Sowicie go za to pochwaliłam. W kłusie okrążyliśmy plac, szykując się do najazdu z drugiej strony. Gniadosz przed przeszkodą nisko strzelił z zadu, zagalopowując. Jednak kiedyś musiał skakać, widać było, że mu się to zaczyna podobać. Z galopu skoczona na czysto,stabilne lądowanie. Kilka fouli galopu na wprost, do kłusa i na ścianę. Zwolniłam go do stępa, by trochę odpoczął.
Ostatnim ćwiczeniem była koperta 50cm ze wskazówką. Tą przeszkodę zaatakowaliśmy od razu z galopu. Kucyk chętnie ruszył do przodu, lekko wydłużając krok. Przed przeszkodą mocno się wybił, wyskoczył na 1,1m i ciężko wylądował. Kolejny raz naprowadziłam go nieco wolniej, przytrzymując do ostatniej chwili, by w końcu dać łydkę do wybicia. Najazd spokojniejszy, równiejszy. Cały skok dużo płynniejszy niż poprzedni. Na ścianie do kłusa, zmiana kierunku, zagalopowanie z drugiej nogi. Przed samą przeszkodą Sokowi coś się uwidziało i raptownie się zatrzymał. Prośby ani groźby nic nie dały. Musiałam najechać jeszcze raz. Energiczne, równo tempo. Przy wybiciu trochę się zawahał, ale na siłę wręcz wepchnęłam go w przeszkodę. Skoczył pukając tyłem. Po okrążeniu placu kolejny najazd. W końcu udało się bez zawahań, odmów i innych cudów.
Poklepałam, zwolniłam do kłusa stopniowo oddając wodze aż do żucia z ręki. Po kilku minutach kłusa w lewo w prawo, już tylko na śladzie, zwolniłam go do stępa. Porządnie występowałam, zsiadłam i odprowadziłam do stajni. Tam rozebrałam ze sprzętu, nogi zlałam wodą, a grzbiet roztarłam słomą.Przeczyściłam następnie szczotką, wyskrobałam spod kopyt i wraz z jabłkiem wsadziłam do boksu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rustler dnia Sob 13:24, 16 Lip 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|