Adrenaline
Prince of pensjonat
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:46, 22 Cze 2011 Temat postu: 22.06.11r.- trening skokowy: praca na drągach i nad tempem. |
|
|
Dzisiaj nie miałam dobrego humoru. Smutna, cicha bez pośpiechu weszłam do stajni. Rozejrzałam się dookoła, po czym poszłam do siodlarni po szczotki Respekta. Ogier przywitał mnie cichym rżeniem. Ze smutnymi oczami poprowadziłam go do myjki, gdzie wzięłam się za niespieszne rozczesywanie zaklei. Potem poprawiłam sierść miękką szczotką, którą jeszcze dokładnie wyczyściłam mu nogi. Westchnęłam cicho i wzięłam kopystkę, którą porządnie wyczyściłam mu wszystkie kopyta.
-Dobry konik.- szepnęłam, klepiąc go po szyi. Ogier trącił mnie pyskiem i oparł łeb o moje ramię. Poczułam, że już dłużej nie wytrzymam. Oczy zaczęły mnie piec, ale długo walczyłam, jednak ostatecznie duża, gorąca łza spłynęła mi po policzku. Dusiłam w sobie szloch, tuląc twarz w gęstą grzywę ogiera. Zarżał cicho, tuląc chrapy do mojego boku, jakby chcąc mnie pocieszyć. Zwierzęta- czasem mają większe serce niż ludzie...
Kiedy się uspokoiłam, spojrzałam z ciepłym uśmiechem w oczy ogiera.
-Kocham cię.- pocałowałam go czule. Zrobiło mi się trochę lepiej. Osiodłałam ogiera i założyłam mu ochraniacze. Miejscem ćwiczeń stał się maneż trawiasty- mój ulubiony.
Lekka łydka zachęciła ogiera do energicznego stępa. Wodze trzymałam dość luźno, po jednym kole je zebrałam. Kolejne kółko szybkiego stępa. Puściłam wodze luźno i zaczęłam działać na ogiera dosiadem i łydkami. Skierował uszy w tył, ale nie zareagował na moją prośbę zatrzymania. Chwyciłam więc wodze, bardzo delikatnie ciągnąc je w tył i czekając, na jakim napięciu w końcu stanie. Kiedy wodze były trochę bardziej napięte, ogier stanął. Poklepałam go, po czym znów kazałam ruszyć. Zrobiłam ciasną woltę goniąc łbem ogiera za zadem. Pojechałam kawałek stępa, po czym znów spróbowałam go zatrzymać. Stanął już przy trochę luźniejszych wodzach. Przy kolejnej próbie stanął przy minimalnym zebraniu wodzy. Poklepałam go i ustawiłam dwa drągi na środku. Zaczęłam robić slalom pomiędzy nimi, działając na ogiera dosiadem i łydkami. W końcu był dobrze rozgrzany. Ruszyłam kłusem. Dwa kółka kłusu ćwiczebnego w jedną, potem w drugą stronę. Od czasu do czasu robiłam wolty, żeby urozmaicić okręgi. Pół kółka luźnego kłusu na luźnych wodzach i ponowne zebranie wodzy. Poklepałam Resa.
Pierwsze ćwiczenie polegało na jeździe po linii prostej, tak, aby na drągi najeżdżać na samym środku, kłusem anglezowanym. Pogoniłam ogiera do równego tempa kłusu roboczego, po czym zabrałam się za wykonywanie ćwiczenia.
Ogier szedł miękko, pilnując tempa. Pojechał przy ścianie, a potem skierował się na sam środek. Pilnowałam, żeby iść równo z jego ruchem. Odbiłam na ścianę i jeszcze raz, tym razem w drugą stronę. Wyszło świetnie. Ostatnie ćwiczenia dresażowe dużo zdziałały.
Ćwiczenie drugie: Naprzemiennie podwyższone drągi
Ogier nastawił uszy, kierując się na krzywe drągi. Nogi ładnie mu pracowały, gdy pokonywał cavaletti.
-Dobra robota.
Asekuracyjna łydka za drągami, bo poczułam, że ogier zaczyna wygasać. Przy ścianie pilnował tempa, wracając na drążki z drugiej strony. Przypilnowałam go łydkami, aby trzymał linię prostą i dobry impuls. Dobrze mu poszło. Pojechałam kółko kłusem wyciągniętym, potem wracając do roboczego i najeżdżając raz jeszcze. Przypilnował silnymi nogami jednego rytmu, pokonując drągi z obu stron. Ku mojemy zaskoczeniu na prostych nie przyspieszał. A to plus.
Ćwiczenie trzecie: Szereg drągów obustronnie podniesionych
Ogier szedł miękko i z impulsem. Nastawił uszy, lecz pozostał czuły na łydki. HOP HOP HOP HOP HOP HOP i gotowe, poszło dobrze. Zrobiłam pół koła kłusu ćwiczebnego, aby nie obciążać od razu nóg, a potem najeżdżając z drugiej strony. Tutaj nie poszło mu dobrze, w połowie stracił rytm, zwolnił. Łydka, którą mu dałam, spowodowała nagłe zerwanie i strącenie drążków. Jedynie ostatni ocalał.
Poprawiłam drągi i powtórzyłam ćwiczenie.
-Spokojnie Res.- upomniałam go, lekko gładząc po szyi.- Nigdzie nam się nie spieszy.
Dałam mu łydkę przed drągami, żeby nie wygasł. Poszedł szybko i gładko, co nagrodziłam klepaniem. Powtórzyłam ćwiczenie jeszcze raz, tym razem poszło jeszcze lepiej.
Ćwiczenie czwarte: Szeregi z drągów z wyjeżdżaniem kół
Ogier szedł spokojnie, ale nie wygasał. Kółko kłusu, pilnując tempa i przygotowanie do kolejnego ćwiczenia. Rozluźniłam się, dałam mu łydkę i pilnowałam wygięcia, kiedy wykonywał koła przez drągi. Z początku było nam ciężko, szliśmy nierówno. Ogier raz po raz potykał się o drągi. Pozwoliłam mu chwilkę odpocząć, robiąc koło stępem. Wróciłam do ćwiczenia, tym razem poszło nam o niebo lepiej. Ogier przypilnował prędkości i załapał ćwiczenie, wyginając się subtelnie do wewnątrz koła.
-Dobry konik.!- poklepałam go entuzjastycznie.
Uśmiechnęłam się, wjeżdżając na koło. Przy kolejnym narożniku przyłożyłam łydkę wewnętrzną, siadając w siodło i ruszając miękkim galopem. Z początku wyrywał, zwalniając i przyspieszając na przemian. Przeszłam do kłusu wyciągniętego, pozwalając ogrowi na uspokojenie się i wróciłam na kolejnym narożniku do galopu. Tym razem tempo było równe, miękkie i płynne. Kółko galopu w jedną stronę, potem duża wolta i druga strona galopu. Wróciłam półwoltą do pierwszej strony i zwolniłam do kłusu.
Ustawiłam stacjonatę 50, niewysoką na początek. Pojechałam galopem, szykując się na skok. Ogiera rozpierała energia i wypruł na nią nieźle, ale nie strącił drąga ku mojemu zdziwieniu. Heh, w końcu kto jak kto, ale on potrafi zaskakiwać.
Kolejna, 70. Dałam mu pewniejszą, ale delikatną łydkę i przytrzymałam dosiadem i wodzami. Parsknął, zwieszając łeb, ale po chwili uniósł go wygonie dla mojej ręki i swojego ciała.
-Świetnie Res!
Ogier poszedł pewnie na stacjonatę. Trochę się zagapiłam, zamyśliłam o jednej sprawie. Ogier co prawda przypilnował rytmu, ale ja zbyt mocno napięłam wodze na pysku, więc kiedy skakał, z trudem rozdarł chrapy, przyciskając łeb do szyi, ale starając się przeskoczyć. Wyleciał w powietrze, a ja zorientowałam się, co wyprawiam i poluzowałam mocno wodze, prawie je puszczając. Ogier szybko wyprostował szyję, parsknął ciężko i opadł, machając z pośpiechem zadnimi nogami, starając się nie strącić drągu. Drążek poruszył się, zabujał i spadł, a ogier parskając ciężko i ze zdezorientowaniem poszedł na koło.
-Przepraszam...- powiedziałam, kiedy wskakiwałam na siodło po poprawieniu drągu. -To moja wina. Starałeś się...
Pojechałam znów galopem. Tym razem skoczył dobrze, jak to on. Poklepałam go, jadąc na 80, ustawioną naprzeciwko. Zrobiłam kilka foule galopem i przeskoczyłam stacjonatę. Pogalopowałam impulsywnie na okser, 70-80, ustawiony na drugiej połowie wybiegu.
-Dobrze.!
Ogier przefrunął nad okserem, świetnie angażując zad i nastawiając uszy przy pięknym baskilu. Poklepałam go mocno. Dalej ustawiłam 90 i 1m, a na drugiej połowie 1, 10m. Poszedł szybko i zwinnie, z rozszerzonymi chrapami. Pozwoliłam mu dyktować tempo, bo jak zwykle zasuwał nieźle. Był z tych koni, których do skoków nie trzeba było dwa razy namawiać. Przeleciał nad 90, galopując na 1m. Przeskoczył świetnie, pokazując, na co go stać. Szybkie tempo galopu na 1, 10. Nastawione uszy i skok: brawo, czysty.
Skoro tempo było już wyćwiczone, jak i wysokość, pozwoliłam mu spokojnie pogalopować na luźnych wodzach. W końcu zwolniłam do stępa i pozwoliłam mu ochłonąć.
Pod stajnią rozebrałam go i postanowiłam zabrać na solarium. Wprowadziłam go do budynku i przywiązałam w specjalnym miejscu, włączając lampy.
-Spokojnie mały.- szepnęłam, kiedy zadarł łeb na światło. Uspokoił się i wysechł pod wpływem ciepła. W końcu zabrałam go na pastwisko, gdzie poleciał pod jego ulubiony dąb, kładąc się z lubością w miękkiej, zielonej trawie.
Ćwiczenia wzorowane na: [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|