Chocky
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:16, 29 Maj 2011 Temat postu: 29 maja 2011r - Opuchlizna nogi, lekka lonża |
|
|
Koń: Arizona
Lonżujący: Chocky
Miejsce: roud pen
Czas: 30 minut
Sprzęt: Ogłowie, brak wodzy pomocniczych
Gdy Arizona przestała mocno kuleć, opuchlizna zeszła postanowiłam wziąć ją na krótką lonżę dla samego rozruszania. Na myjce przygotowałam sobie ogłowie, lonżę, bat oraz skrzyneczkę ze szczotkami. Wzięłam uwiąz w dłoń i pogwizdując cicho ruszyłam w stronę boksu, gdzie czekała na mnie już moja Blondi. Zacmokałam kilkakrotnie, na co klacz uniosła głowę i przywitała mnie cichutkim, krótkim rżeniem. Uśmiechnęłam się szeroko, otwierając drzwiczki i wsuwając się do środka.
- Dzień dobry, ciągle boli nóżka? - Zapytałam, nie oczekując jednak odpowiedzi. Dłonią przesunęłam po jej szyjce, składając buziaka na jej chrapkach. Cieszyłam się, że w końcu po tylu problemach zmądrzałam i welshka została u mnie. Przypięłam karabińczyk do metalowego kółeczka kantarka i ponagliłam ją do wyjścia. Poprosiłam Rustler, aby zerknęła czy nadal mocno kuleje.
- I jak, Rust? - Zapytałam, przechadzając się z nią kawałek.
- O wiele lepiej, myślę że spokojnie może się poruszać. Podziękowałam jej i rozeszłyśmy się w różne strony. Przywiązałam ją na myjce, zaczynając rozczyszczać zaklejki plastikowym zgrzebłem. Na szczęście przez kilka dni nasza praca kończyła się na gruntowym czyszczeniu, toteż dnia dzisiejszego nie miałam dużo roboty. Przejechałam po jej ciele włosianą szczotką, wyczyściłam kopyta, założyłam ogłowie bez wodzy i byłyśmy gotowe pobiegać po roud penie. Wyprowadziłam ją ze stajni w ciszy zmierzając ku miejsca pracy właściwej. Po drodze Arika podekscytowała się widząc jej koleżankę, Plotkarę na padoku. Zaśmiałam się, ruszając w jednak dalej. Weszłyśmy na okrąglak, zamknęłam za sobą drzwi i zajęłam miejsce na środku. Rozwinęłam lonżę, prosząc klacz aby zeszła na ścianę. Zacmokałam i poruszyłam batem, by szła nieco szybciej. Noga była już w o wiele lepszym stanie, Arizona nie kulała. Niebawem znów będziemy mogły wrócić do treningów. Ustawiłam się w tak zwanej pozycji trójkątnej; tj ja, koń i bat, obserwując ruchy maluszka. Szła przed siebie spokojnie, przeżuwając wędzidło. Po kilku okrążeniach swobodnego stępa, komendą kłosową zasygnalizowała prośbę o przejście do chodu wyższego. Izabelowata ruszyła do przodu grzecznie, jednak nieco nieenergicznie. Poruszyłam batem delikatnie, aby zaczęła iść do przodu szybciej. Dzisiejsza lonża miała opierać się na kilku minutach kłusa i stępa w obie strony dla rozruszania, a że nie było z Arizona problemu po kilku minutach zmieniłyśmy stronę; do kłusa. Szła opornie, zagryzając wędzidło.
- Lala, jeszcze chwilę - Mruknęłam, cmokając. Po 7 minutach do stępa, rozstępowanie i do stajni.
/Brak weny, brak czasu ; później edit!
Post został pochwalony 0 razy
|
|