anitaikonie3
Prince of pensjonat
Dołączył: 13 Kwi 2011
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poland
|
Wysłany: Śro 19:15, 04 Maj 2011 Temat postu: 02.04.2011r - Skoki, praca do 90 cm |
|
|
Pod wieczór przyjechałam do Cavalcade ruszyć Arizonkę. Izabelka stała w boksie przeżuwając resztki siana. Idąc w jej stronę zajrzałam do siodlarni i zgarnęłam potrzebny mi sprzęt. Dziś miałyśmy trochę poskakać. Otworzyłam drzwiczki boksu i z ogłowiem podeszłam do małej.
-Hej śliczna, dziś sobie popracujemy - Powiedziałam zakładając walijce ogłowie. Ładnie przyjęła oliwkę i po chwili stała na korytarzu, w pozapinanym, poprawionym ogłowiu, rozebrana z derki i czyszczona przeze mnie. Nie było z nią tak źle, więc uporałam się w niecałe 20 minut łącznie z przycinaniem grzywy i ogona. Założyłam jej komplet ochraniaczy na nogi, na grzbiet siodło skokowe i podciągnęłam popręg. Strzemiona opuściłam, uregulowałam ich długość i lekko odbijając się z ziemi wskoczyłam na grzbiet małej.
Stępem na luźnej wodzy ruszyłyśmy w stronę hali. Przeszkody miałam już poustawiane wcześniej, przesłałam Chocky szkic usytuowania parkuru. Kręciłyśmy się między przeszkodami dobrych 10 minut, zapoznając się z każdą z nich i powoli planując przejazd. W końcu nabrałam wodze, ogarnęłam jako-tako kobyłkę i kłus. Na początku nieco lżejszy kontakt, duże zakręty, koła, zmiany kierunków. Po jakiś 5 minutach wzięłam wodze na normalny kontakt i do pracy włączamy przejścia, mniejsze wolty, cavaletti na kłus roboczy i drągi na kole. Najpierw Arizonka była nieco ospała i leniwa, jednak gdy raz czy dwa dostała bacikiem rozbudziła się na dobre i fajnie pokonywała belki w każdym typie kłusa. Właśnie dlatego lubiłam drągi na kole - można je było jechać zarówno kłusem roboczym, jak i zebranym czy wyciągnięty, zależnie od najazdu. Poklepałam kobyłkę i jeździmy w długiej ramie, niskim ustawieniu, jednak utrzymując kontakt. Tak też pokonujemy cavaletti i drągi - ćwiczymy reakcję na pomoce. Klaczka skupiła się i naprawdę fajnie pracowała. Zaangażowała bardziej zad i zrównoważyła się. Nabrałam wodze i w najbliższym narożniku zagalopowanie. Lekko ponagliłam gasnącą klaczkę i ładny, coraz okrąglejszy galop. W skokach lepsza jest okrągła fula. 2 okrążenia, 3 duże koła i do kłusa. Zmiana kierunku przez 2 półwolty 10 m (od B do X i od X do E) i chwila kłusa ćwiczebnego, w narożniku galop. Od razu duże koło i zaokrąglamy dość płaski jak na klaczkę galop. Po 3 kołach było już o wiele lepiej. Wyjechałyśmy na ścianę. 2 okrążenia hali i do kłusa. ładne, choć nieco chaotyczne przejście i uspokajamy się na wolcie. Kłusem równym i spokojnym, ale też z impulsem najeżdżamy na kopertkę 40 cm z drągiem przed. Izabelka postawiła uszy i wykonała ładny, lekki skok mocno składając nóżki i baskilując. Uspokajamy się, skręcamy w drugą stronę i robimy ostry najazd na kopertę, z kłusa oczywiście. Klaczka nieco zdziwiona skoczyła jak pokraka, jednak podciągając nogi się wyratowała. No to powtórka. Lepiej. Jeszcze 2 najazdy i przesuwamy wskazówkę pod przeszkodę. Przeszłyśmy w płynny, lekki galop i takim tempem jedziemy jedziemy jedziemy, nagle ostry zakręt i pod skosem skaczemy kopertę - ładnie wyratowane, jednak chcę, by szybciej zawracała i skakała prosto. Powtarzamy ćwiczenie 2 razy z tej nogi i 3 razy z drugiej - widać małe postępy, jednak do ideału jeszcze daleko.
Zrobiłyśmy parę lotnych nie tylko na przekątnych ale i na ścianach czy po drągach itd, by robiła je od lekkiej łydki. W końcu nakierowałam izabelkę na mocno krzywą stacjonatę. Z jednej strony miała 80 cm, z drugiej 55. Pewny, mocny najazd i stopa. Zawróciłyśmy i jeszcze raz. Tym razem trzy ostatnie fule były z mocnymi łydkami i zamknięciem w pomocach. Arizona skoczyła, jednak była wyraźnie zdezorientowana. Ja w sumie też nie lubiłam krzywych przeszkód, ale skakać trzeba wszystko. Skakałyśmy bliżej niżej umieszczonej kłódki, z czasem przesuwając się wyżej. Jeździłyśmy z obu stron, z obu nóg, robiłyśmy zmiany nad przeszkodą i najazdy w różnym tempie. Arirka załapała o co chodzi i ładnie skakała, jednak dłuższy czas była ciągle zdezorientowana. Po jednym skoku przez stacjonatę na wysokości jakiś 70 cm jadąc w lewo nakierowałam kuckę na pijanego oksera 70 x 70. Najazd, tupnięcie i skok, ładnie zabaslikowany, z zapasem. Zmiana nogi na prawą, wolta w ramach wrócenia na linię najazdu i jeszcze raz. Lepiej, jednak jedziemy jeszcze z lewej nogi zahaczając o stacjonatę jak najwyżej się dało (ok. 80 cm) i jedziemy. Równe, wolne tempo, mocne wybicie, dobry skok. Pochwała, jadąc z prawej nogi robimy duże koło i zahaczamy o wielobarwny mur 85 cm. Skok ładny, klaczka nie bała się mocnych barw. No to jeszcze jeden skok przez oksera, tym razem z mocnego, wyciągniętego galopu i jedziemy daleko w lewo, na wachlarz 90 cm. Arizona zastopowała. Pozwoliłam jej poznać przeszkodę i jeszcze raz. Mocny galop, skok długi i wysoki, świetnie zabaskilowany. Poklepałam klaczkę i skrócony galop, jak najkrótszy, jedziemy na optyczną bramkę 90 cm z jednego, brązowego drąga, która była początkiem szeregu na jedno skrócone fule i skok-wyskok składającego się jeszcze z dwóch krzywych stacjonat 90 cm w jaskrawych kolorach. Kucka w ostatniej chwili zauważyła drąga i wybiła się wysoko w górę, zadem niestety zrzucając belkę. Pojechałyśmy dalej. Stacjonata pierwsza ładnie, druga także, chociaż czuło się ten zapas nad czymś nowym. Przeszłam do stępa i poprawiłam pierwszą przeszkodę. Tym razem Arirka wyłamała, i dopiero za trzecim razem pokonałyśmy wąską i optyczną przeszkodę na czysto. poklepałam i skok przez stacjonatę 1, potem stacjonatę 2. Ładnie, więc pochwała i na koniec wachlarz pod włos, po nim pijany okser. Arizona zdziwiona skoczyła z dużym zapasem, nieco pokracznie, jednak na czysto. Lądowanie i 5 fule, następnie okser - na spokojnie, przez środek. Poklepałam izabelkę i chwila galopu na luźnej wodzy.
Potem przejście do kłusa, 5 minut kłusa i stępa. Kucka była cała mokra, ale nie wyglądała na zmordowaną. Postępowałyśmy 10 minut i wracamy do stajni.
Zatrzymałam Arizonę przed boksem, zeszłam z jej grzbietu, zdjęłam siodło, zdjęłam ochraniacze i ogłowie, założyłam kantar i poszłam na myjkę. Umyłam kopytka, wysmarowałam czym trzeba, klaczkę przykryłam derką i odstawiłam do boksu, gdzie dostała marchewkę, chwilę pieszczot i w końcu została zamknięta. Odniosłam sprzęt na miejsce i pojechałam do siebie odpocząć po męczącym dniu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|