Chocky
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:20, 18 Kwi 2011 Temat postu: Odwiedziny za czasu pobytu w SC |
|
|
1. Auraya
Dzisiaj pierwszy raz odwiedziłam Hunky'ego... Cieszyłam się, że wreszcie to zrobię, jednak miałam tak mało czasu...
Kiedy podeszłam do jego boksu, wyciągnęłam z torby kantar wraz z uwiązem. Zawiesiłam go na drzwiach i weszłam do boksu... Zdziwiony ogier odwrócił się i chrapnął na mnie. Rozumiałam go, w końcu nigdy wcześniej mnie nie widział...Pogłaskałam go po chrapach i dałam mu limonkowego chrupka z serii "Passion". Nałożyłam mu kantar i wyszłam z nim na padok. Tam zagłaskałam go prawie na śmierć, po czym musiałam uciekac na zajęcia, więc wzięłam Chex'a do boksu i po porzegnalnym chrupku odjechałam... Postanowiłam, że wrócę jutro...
2. Auraya
Dziś znowu u Hunky'ego! Szybko nałożyłam mu kantar i wyszłam z nim na padok; zostawiłam go tam i poszłam po szczotki. Gdy wróciłam, zastrzygł uszami, chyba mnie polubił!
Zaczęłam od czyszczenia kopyt. Delikatnie wyjęłam cały brud ze wszystkich czterech nóżek, a potem szczoteczką przejechała po wierzchu kopyt. Wyczyściłam całego ogiera szczotką i zgrzebłem a pod koniec szczotką z długim włosiem doprowadziłam łeb do porządku. Po rozczesaniu grzywy i ogona zaprowadziłam go pod myjkę i ciepłą wodą obmyłam go od stóp do głów. Wysuszyłam go i poszłam z nim na popas. Potem wróciłam z Chexem do stajni. Pogłaskałam go i dałam mu chrupka po czym wyszłam, spieszyłam się... Kocham tego ogiera! :*
3. Auraya
Wreszcie! Znowu mogę go odwiedzić... Tym razem miałam jednak plan ekstremalny;p
Przyjechałam o 19. Dałam Chexowi marchewkę, potem drugą. Przerzuciłam mu uwiąz przez szyję i zaprowadziłam go do stajni. Nasypałam mu owsa i poszłam do siodlarni, gdzie zostawiłam rzeczy. Po chwili wróciłam w... piżamie! Ogier spojrzał na mnie zdziwiony i zastrzygł uszami. Uśmiechnęłam się do niego, wyjęłam kocyk i położyłam się na sianie w kącie jego boksu. Hunky podszedł do mnie, uważając, żeby na mnie nie nadepnąć Pogłaskałam go po chrapach i zamknęłam oczy. Byłam taka zmęczona...
Po około 2 godzinach zbudził mnie głośny szelest; okazało się, że konik również postanowił pójść spać, i właśnie się położył. Szybko zasnęłam spowrotem. Obudziłam się około ósmej; Chex już przeżuwał sianko. Musiałam jechać do domu, więc pożegnałam się z ogierem i pojechałam... Muszę to kiedyś powtórzyć!
4. Deidre
Po dzisiejszym terenie ze Słojem, w którym przypadło mi jechać na Chexie, coś mnie tknęło i postanowiłam odwiedzić ogierka w jego boksie. Nie powiem, zapałałam sympatią do tego srokacza i postanowiłam złożyć wniosek o opiekę nad nim. Zasługiwał na dom, a ja miałam zamiar tak go dopieścić, że będą się o niego bili xp
Doszłam do boksu i spojrzałam na Hunky'ego.
-Cześć mały, jak po terenie? -Uśmiechnęłam się, uchylając boks i wślizgując się do środka. Chex Bezceremonialnie wepchnął chrapy w moją kieszeń, i ogólnie mnie przeszukał w poszukiwaniu czegoś dobrego.
-Ej, ej.. EJ -odsunęłam jego łeb stanowczo, kiedy zaczął się posuwać za daleko i podgryzać mi kieszeń. -Dostaniesz jak zasłużysz -wyszczerzyłam się i pogładziłam go po łbie, odgarniając przydługą grzywkę z jego oczu. Ogólnie, strasznie długą miał tą grzywę, i nie poprzerywaną.
-Chodź przystojniaku, stuningujemy Cię - wyprowadziłam go na korytarz i przypięłam na dwa uwiązy, żeby mnie nie użarł jak się zacznie nudzić albo nie wymyślił bóg wie czego. Wróciłam się na chwilę do samochodu, i wtargałam do siodlarni nowy sprzęt kupiony dla Chexa.
Wróciłam z nowym skórzanym kantarem w ręce, po czym pokazałam go srokaczowi.
-Ładny, nie? Chodź, przymierzymy - Szybko podmieniłam kantary, zanim Chex uciekł gdzieś z łbem, wyregulowałam kantar i spojrzałam na efekt końcowy.
-Cudnie ^^ -dałam mu cukierka schowanego w kieszeni, po czym zabrałam za pielęgnacje grzywy i kopyt. Grzywkę i ogon poprzerywałam, rozczesałam, wyrównałam końcówki, nie skracałam ich jednak zbyt dużo. Kopyta, kiedy wreszcie udało mi się je podnieść (Hunky oznał, że stanie na nodze, którą akurat chciałam podnieść, jest niezwykle pasjonujące) wyczyściłam najpierw kopystką, a potem przetarłam mokrą szmatką. Zamiotłam, żeby znowu nie wszedł w to co mu wyskrobałam, po czym wróciłam do kopyt. Kiedy wyschły, posmarowałam puszkę kopytową smarem, a strzałki preparatem do strzałek. Wygrzebałam gdzieś z kieszeni kawałek marchewki i dałam Chexowi, bo był grzeczny jak na to, co o nim słyszałam.
Prawie użarł mnie w palca z entuzjazmu, przemilczałam to jednak i przeczesałam go jeszcze szybko szczotkami. Na koniec wytarłam mu sierść ścierką, nadając jej niebiański wręcz połysk xD
-No, teraz jesteś cudny. -stwierdziłam, podpierając się pod boki i patrząc na efekt końcowy. -Jeszcze trochę mięśni tu i tam i nikt Ci się nie oprze - uśmiechnęłam się do ogierka, który obserwował mnie swoim rybim okiem. Parsknął w odpowiedzi, odchylając uszy.
-Ok, już wracasz do siebie. - Odprowadziłam srokatego do boksu i wsypałam mu kilka jabłek do żłobu. Wytarmosiłam mu grzywkę i wyszłam z boksu. -Pa mały, niedługo wrócę.
Wyczłapałam z SC powoli.
5. Chocky
Cóż za okropna pogoda! Ciemne chmury kłębią się nad moją głową, a wiatr śpiewa przeraźliwą pieśń, burząc przy tym moją fryzurę. Rozpaczliwie poprawiłam włosy palcami, otwierając bramę do Stajni Centralnej. Niemal w podskokach przeszłam przez dziedziniec, wchodząc do środka. W stajni było przytulnie, spokojnie. Konie wychylały łebki z boksów, poruszając uszami w moją stronę. Uśmiechnęłam się, zaciągając słodkim zapachem siana i pocierając rumieńce wymalowane na moich policzkach. Z torby wyciągnęłam paczuszkę smakołyków miętowych, pokolei częstując każdego konia. Udałam się do pokoju socjalnego, coby poplotkować z Nojką. Po żywej dyskusji chcąc powrócić do domu, delikatnym uszczypnięciem w ramię zatrzymał mnie "coś". Odwróciłam się gwałtownie, stając oko w oko z ów "drapieżcą", który boleśnie zatrzymał mnie w drodze do drzwi. No proszę, proszę. Hunky Chex!
-Co jest, łasuchu?-mruknęłam, kładąc rękę na uszypnięte ramię. Ogier niepewnie postawił jedno ucho w moją stronę, zaraz znów odchylając je w tył. Pokręciłam głową, wyciągając w stronę srokatego dłoń. Obwąchał mnie dokładnie, tyrpiąc zaraz chrapkami. Opuszkami palców przejechałam po jego kości nosowej, a uśmiech mimowolnie wymalował się na mojej twarzy. Wytarmosiłam mu grzywkę, zaraz smyrając za uchem. Panicz rozluźnił mięśnie, wystawiając koniuszek języka. Ciszę w stajni znów przerwał mój chichot. Wyciągnęłam z "magicznej paczuszki" dwa smakołyki i podałam ogierkowi. Na zegarze wybiła godzina 15, już?! Przygryzłam dolną wargę, wchodząc do jego boksu z kantarem i długą linką. Wsuwając mu skórę na łebek on podszczypał mnie w kieszeń jeanów, doszukując cukierków.
-Ooo, nie cwaniaku-mruknęłam odsuwając jego główkę. Do metalowego kółka przypięłam uwiąz i wyprowadziłam go z boksu. Oczywiście nie odbyło się bez caplowania...Chex zarzucił łbem, wypinając dumnie pierś ogonem na boki wymachując. No tak, przecież nieopodal stała Eskada. Doszłam z nim na trawiastą polanę, dając mu poskubać. Ooom, co się działo gry Panicz dobrał się do trawy! Mlaskanie, podkusowanie i płacz gdy trzeba było zwijać się do stajni. Gdy młody siedział w boksie niemal z łzami w oczach spojrzałam na swoje biedne dłonie, poodbijana linka, ślady niemal do krwi. Mimo wszystko? Zauroczył mnie. Pogłaskałam go jeszcze po głowie, odgarniając grzywkę z oczu. Jednego cudownie niebieskiego. Ostatni raz uśmiechnęłam się, czym prędzej wychodząc z stajni.
6. Auraya
Po dłuuugiej przerwie znowu to czuję: za chwilę u Hunky'ego!!! Miałam w torbie ogromny zapas ciastek dla ogiera, marchewkowych!!! Zaraz po wejściu do boksu przytuliłam go i dałam mu smakołyka. Z zaufaniem zaczął miąchać mnie po karku... Pomyślałam, że gdyby był mój, robilibyśmy tak codziennie...
Niestety, czas w SC tak szybko leciał.... Po wzięciu go na trawę (jaki był szczęśliwy!) musiałam wracać do domu. Ale postanowione: będę się starać!
7. Chocky
Dmuchnęłam rozwścieczona na przydługą grzywkę, która opadała na moje prawe oko, zaraz przeczesując ją zmarzniętymi palcami. Siedząc na drewnianym krzesełku w pokoju socjalnym, wystukiwałam nieznany mi rytm na blacie. Z rozmyślań wybudził mnie dźwięk gotowanej wody. Aż podskoczyłam! Nacisnęłam czerwony guzik, tym samym wyłaniając czajnik. Zalałam wrzątkiem kakao i wyszłam z parującym kubeczkiem na korytarz. Oparłam się o fragmułę drzwi, przyglądając się rumakom. Ah, jak szkoda że ciągle nie mogą znaleźć swoich właścicieli, przecie nie jeden mógłby jeszcze osiągnąć w życiu. Wzrok zatrzymałam na srokatym ogierku Hunkym, który spoglądał na mnie swoją cudowną parą ślepi, w tym jednym głęboko błękitnym. Jak na moją twarz mógłby nie wymalować się uśmiech?! Ruszyłam w stronę czarusia, zatrzymując się nieopodal jego boksu.
-Witam pana- mruknęłam głosem na wskroś przesiąkniętym spokojem. Ogieras wyciągnął pyszczek w moją stronę, niuchając czy czasem nie przyniosłam mu czegoś dobrego. Owszem, uzbrojona byłam w smakołyka. Wejrzałam w głąb jego boksu, a obraz był przerażający! Bowiem, Chex stał pokryty szarą skorupą zaklejek. Moje zachowanie było instynktowne...Bowiem złapałam za kantar wiszący na haczyku i zaczęłam siłować się z zasuwką od jego boksu. Pogłaskałam go wierzchem dłoni po nosie, a ten poruszył uszkami w tył. Złośnik. Posuwistym ruchem wsunęłam taśmowy kantarek na jego łeb, do metalowego kółeczka przypięłam zaś karabińczyk. Zaraz wyprowadziłam go z boksu, kierując się wprost na myjkę. W miejscu docelowym przywiązałam go na dwa uwiązy, coby zbytnio mi się nie wiercił. Szybkim krokiem udałam się w stronę siodlarni, coby przynieść futerek ze artykułami pielęgnacyjnymi Chexowi. Odnalazłam w całym bałaganie zgrzebło, po czym energicznym ruchem zaczęłam szorować jego bok. A ile to mi zajęło! Pod koniec, dokładnie czułam, że ręka mi odpada. Zacisnęłam palce na swoim nadgarstku, kilkakrotnie poruszając dłonią. Ałaaa! Mrucząc coś cicho pod nosem, do ręki wzięłam szczotkę z naturalnego włosia, zaraz zaczęłam pozbywać wszelkiego brudu z sierści srokatka. Poklepałam go po łopatce, odszukując w kufrze płyn na żółte plamy. Nalałam troszeczkę na gąbeczkę, zaraz przejeżdżając po zadzie i tylnich nogach ogiera. Ten zaciął nerwowo ogonem na bok, jakgdyby ostrzegawczo.
-Spokooojnie...- mruknęłam, przejeżdżając łapką po stawie udowym. Dokończyłam ów zabieg, zaraz łapiąc do dłoni kopystkę i dokładnie oczyszczając szczałki. Rozczesałam grzywke, grzywę oraz ogon spsikując ją odżywką. Lśniła się! Kopytko przetarłam wodą, zaraz smarując puszkę najzwyklejszą oliwką. Podziwiając efekt, nagrodziłam nerwusa dwoma smakołykami, potarmosiłam chwilkę i na grzbiet nałożyłam derkę. Odwiązałam, zaprowadziłam do boksu, gdzie dokładnie zamknęłam. Przytuliłam do siebie, gdy ten opuścił łeb strzygąc uszyskami.
-Do zobaczenia, piękny- Po chwili, wróciłam na myjkę coby wysprzątać i odnieś sprzęt. No proszę, przez oto tego panicza mam mały dylemat...
8. Chocky
Szłam leśną uliczką, mrużąc oczy pod wpływem ostrych promieni słońca. Cóż tutaj owijać w bawełnę, pogoda była idealna! Wśród białego puszku osiadającego na gałęziach drzew, tereny Stajni Centralnej robiły się coraz to wyraźniejsze. Zbliżając się, serce łomotało mi w piersi coraz szybciej. Sama nie wiem, dlaczego. Zrzuciłam plecak przez ramię, idąc po chwili korytarzem boksu. Na celu miałam tylko jedno stworzonko, mianowicie ogiera Hunkiego Chexa. Uśmiech wymalował mi się na twarzy, a gdyby nie uszy byłby dookoła głowy! Przystojniak spoglądał na mnie, jedno ucho stawiając ku przodowi. Wyciągnęłam łapkę w stronę jego pyska, a ten podszedł bliżej drzwiczek, zapewne zastanawiając się czy przyniosłam mu łakocie. Owszem, w moim plecaku czekało soczyste jabłko. Pogłaskałam go między oczami, po nosku i ganaszu, szepcząc. Oh, jak byłoby cudownie gdyby tę mądre stworzenie mogłoby być moje! Dałam mu przysmak, jeszcze chwilę głaszcząc. Po chwili, ruszyłam w dalszą wędrówkę, mianowicie do niepoodal znajdującego się Rysualnego Centrum Handlowego, zakupić nowy sprzęt dla młodzieńca. (Jadę do konia ) Wieczorem mam poważniejsze plany, coby zabrać go na trening!
Post został pochwalony 0 razy
|
|