Chocky
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:26, 18 Kwi 2011 Temat postu: 05 wrzesień 2010r - Skoki LL |
|
|
Przyjechałam dzisiaj do SC w dobrym humorze. Lekkim krokiem weszłam do stajni i głośnym "Dzień doooobry" przywitałam się z wszystkimi obecnymi w stajni. Odpowiedziało mi kilka parsknięć, czyjeś "Hej" i "Cześć". Nie zauważyłam jednak czyje, gdyż weszłam od razu do siodlarni i otworzyłam szafkę Chexa. Wygrzebałam z niej jego nowo zakupiony sprzęt, przewiesiłam go sobie przez ramiona i wyszłam tak obładowana na korytarz. Chex przywitał mnie niepewnym parsknięciem, stawiając uszy na sztorc na wypadek, gdyby chodzący sprzęt chciał go zjeść.
-Cześć, Chexik -sapnęłam z uśmiechem, składając sprzęt przed jego boksem i odgarniając grzywkę. Srokaty parsknął, kuląc uszy, jednak z ciekawością wystawił nos w moją stronę. Musnęłam go tylko po kości nosowej i weszłam do boksu. -Jesteś odpicowany, jeszcze tylko mięśni Ci brak. Ale nie martw się, już niedługo. -puściłam do niego oczko i podpięłam uwiąz do kantara. Hunky rozdął chrapy i stał sobie kuląc uszy i olewając mnie totalnie. Wyprowadziłam go na korytarz i przypięłam do uwiązów.
Chex zrobił krok do przodu i zaczął szarpać łbem, kiedy uwiązy się napięły. Postanowiłam, że wyczyszczę go jak najszybciej, zanim zacznie się odsadzać.
Przeczesałam zgrzebłem sierść, potem szczotką włosianą. Kopyta znowu szły opornie, w końcu jednak cudem wyczyściliśmy wszystkie. Poklepałam go zadowolona i zabrałam za siodło.
Położyłam wszystko w odpowiedniej kolejności na stojaku na siodło, po czym podopinałam wszelkie paski aby trzymało się to w kupie i włożyłam je na Hunkyego.
Ogier przykleił uszy do potylicy i odwrócił łeb z gniewnie wykrzywionym pyskiem. Na szczęście nie mógł zrobić użytku z zębów, bo był podpięty na dwa uwiązy.
Zapięłam popręg i poprawiłam jeszcze trochę ułożenie czapraka, po czym wzięłam się za ogłowie. Zsunęłam kantar na szyję złośnika, po czym założyłam mu ogłowie z nachrapnikiem meksykańskim i wielokrążkiem. Ogier uciekał z głową na wszystkie strony, złapałam go jednak za kość nosową stanowczo i nie puszczałam, wkładając wędzidło do pyska. Kiedy już wszystko było na miejscu, pozapinałam paski od nachrapnika i podgardla. Chex łypał na mnie błękitnym okiem, memłając wędzidło wściekle.
Poklepałam go po szyi i podciągnęłam jeszcze raz popręg, po czym zdjęłam kantar i wyprowadziłam go w stronę hali. Tam wyregulowałam strzemiona i wsiadłam na wiercącego się ogiera. Ten z miejsca ruszył caplującym stępem, uskakując co chwilę na boki.
-Hej hej hej, cwaniaku -zebrałam wodze na porządny kontakt i pozwoliłam wielokrążkowi działać. Pilnowałam Hunky'ego również w łydkach. Wjechaliśmy na ścianę. Dostrzegłam, że przy jednym ze słupków od przeszkód ktoś zostawił palcat, podjechałam tam więc i zabrałam go z grzbietu srokacza.
Quarab bardzo opornie pracował głową, był strasznie wyczulony na pomoce aktywizujące. Na lekkie przyłożenie łydki od razu leciał do przodu, zadzierając łeb w chmury. Westchnęłam cicho i rozstępowałam go jako tako, po czym lekką półparadą zasygnalizowałam zmianę i przeszliśmy do kłusa. Cóż to był za pęd, kłusak by się nie powstydził!
Starałam się wytracić trochę prędkość i skupić ogiera na czynności, wykręcając wolty. Pierwsza wyszła nam tak wielka, że wyglądała prawie jak zmiana kierunku przez środek. Do tego srokaty cały czas walczył z wodzą i wypadał zadem, zginając się tylko przodem i uciekając głową na wszelkie możliwe strony. Kręciłam z nim wolty, spychając łydkami i wodzą do momentu, aż się nie uspokoił i nie zaczął wyginać. Pochwaliłam go, kiedy minimalnie zszedł łbem i pozwoliłam wyjechać na prostą. Potem wykręciłam na przeciwległym końcu hali woltę ciaśniejszą. Był już bardziej czujny i ładnie zareagował na moje sygnały, wchodząc w woltę w równowadze i ładnie wyginając tułów. Pochwaliłam go, zaskoczona i wyprowadziłam go na prostą. Pobudziłam go łydką do podstawienia zadu, na co zareagował odwrotnie, przyśpieszeniem i zadarciem głowy w chmury. Westchnęłam, i kłusując dalej poczekałam aż się wyciszy i znów zacznie współpracować.
Zmieniliśmy kierunek, po czym w tą stronę również wolty. Poszło lepiej niż na tamtą stronę, pochwaliłam więc Chexa ponownie i wykęciliśmy ósemkę. Ogier zaczynał się już nudzić, tak więc zagalopowałam w narożniku i wygalopowałam go jako tako w dwie strony, starając nie podsycać go do walki z ręką.
Na środku ustawioną mieliśmy małą kopertkę, stwierdziłam więc, że będzie idealna na rozgrzewkę. Przeszliśmy do kłusa, i najazd prostopadły na przeszkodę. Hunky jest młodym koniem, niedawno ujeżdżonym, co jak najbardziej tłumaczyło jego problemy z wymierzeniem odskoku. Nie spróbował jednak wyłamać, a z kolei bardzo chętnie szedł w stronę przeszkody, pochwaliłam go więc obficie gładząc po szyi i przemawiając entuzjastycznie. Srokacz na chwilę postawił uszy, po czym ponownie skulił je w skupieniu. Po skoku od razu zagalopował, bo było mu wygodniej, wykręciłam więc teraz dużą woltę w galopie i przeszliśmy na chwilę do stępa, ponieważ usłyszałam że ktoś chce wejść na halę.
Chex szedł całkiem rozluźniony, w przeciwieństwie do początku naszej jazdy. Zadowolona pogładziłam go po łopatce i oddałam więcej wodzy. Srokaty memłał wędzidło, oddychając głęboko po biegu. W tym czasie na halę wślizgnęła się uśmiechnięta Carrota xD
-Carru! Wiesz, że Cię kocham? -przywitałam ją, patrząc błagalnie w stronę stojaków pod ścianą.
-Co, parkurek, hm? ;> - odpowiedziała rysualka, podążając w stronę drągów ułożonych pod ścianą.
-A no, takie LL dla Chexa, wiesz. I dzięki <3-Uśmiechnęłam się do niej promiennie w podzięce, nabierając wodze na mocniejszy kontakt. Zrobiłam półparadę i ruszyłam ogierka kłusem po ścianie, starając nie przeszkadzać Carr. Po ok. 8 minutach kręcenia serpentyn, wężyków, wolt, półwolt i ósemek, na hali stanął cudny parkur.
-Jesteś mega - powiedziałam do Carrot, ta tylko skineła ręką ze śmiechem. -No problem. - po czym zasiadła na trybunie, przyglądając się.
Nie każąc jej czekać, dodałam łydki i ruszyliśmy po wolcie galopem. Ściągnęłam mu łeb na odpowiedni poziom, poczekałam aż się trochę rozluźni, po czym ruszyliśmy na przeszkody. Starałam się, abyśmy trzymali równe tempo, żeby ogier nie wyrwał i nie 'spanikował'.
Przy pierwszej przeszkodzie przyśpieszył, zadzierając łeb i stawiając uszy na sztorc. Zadziałałam półparadą, dałam łydkę przy odskoku i oddałam wodze, przechodząc w delikatny półsiad. Srokacz ładnie się wyciągnął, trochę za wcześnie wybił, ale przy tak niskich przeszkodach to nie problem. Następna była stacjonata. Przytrzymałam go, dopiero ok. 3 fule przed odskokiem odpuściłam lekko wodze i łydkami dałam sygnał do skoku. Tym razem poszło super. Pochwaliłam go, po czym zmieniłam nogę przez przejście do kłusa i zagalopowanie w drugą. Z tej strony czekał na nas okser, i jakieś 3 fule dalej stacjonata.
Okser czysto, pomiędzy dwiema przeszkodami jednak nie zdążyłam go skrócić i nie wyrobiliśmy się z odskokiem, co zaskutkowało zrzutką. Chex skulił uszy i podrzucił kilka razy zadem, wysiedziałam to jednak spokojnie i niewzruszenie najechaliśmy na ostatni szereg. Tutaj już bardzo pilnowałam tempa i skrócenia, tak żebyśmy się wyrobili. Tym razem wyszło super, aż Carru nam zaklaskała
Ukłoniłam się ku widowni, przegalopowując obok. Nie chciałam więcej maglować ogiera, jako że były to jedne z jego pierwszych skoków pod jeźdźcem. Pochwaliłam go obficie, po czym przeszliśmy do kłusa. Rozkłusowałam go, a na koniec 10 minut stępa, aż nie ochłonął.
Podsumowując, Hunky ma super technikę, brakuje mu tylko doświadczenia. Jeśli skakałby jako młodszy koń, teraz byłby już zawodnikiem co najmniej klasy P.
Wyprowadziłam srokacza z hali na luźnej wodzy. Kiedy już się wybiegał, nie był taki narwany. Zsiadłam tuż przed stajnią i pochwaliłam go z uśmiechem, tarmosząc mu grzywkę. Dałam mu cukierka i rozsiodłałam przed boksem. Wprowadziłam go do środka, po czym odniosłam sprzęt, uprzednio myjąc wędzidło. Wracając zabrałam z podłogi jego kantar i weszłam do boksu. Założyłam mu go i wrzuciłam kilka marchewek do żłobu, po czym posprzątałam po sobie i zajęłam się resztą koni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|