Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna

16.04.11 - Poznajemy się, rozluźnienie i wygięcia

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Odeszły... / [*] 12.05.2011 - Romantyczna Ballada / Treningi
Autor Wiadomość
Rustler
Ojciec Dyrektor



Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:14, 16 Kwi 2011    Temat postu: 16.04.11 - Poznajemy się, rozluźnienie i wygięcia

Niedawno przyjechała do nas nowa klacz - Romantyczna Ballada. Była to śliczna, filigranowa kasztanka, czystej krwi arabskiej. Planem na dzisiejszy trening było właśnie poznanie klaczy i lekka praca w dresażu. Roma od rana stała na padoku obok kwatery Rangi, Plotkary i Wanilii. Praktycznie cały czas stały przy płocie i próbowały pogłębić znajomość. Kiedy szłam w stronę padoków widziałam brykającą Romę, w szybkim galopie okrążającą padok. Przynajmniej się przed treningiem wybiega.
Weszłam do jej kwatery, zawołałam kasztankę i poszłam w jej kierunku. Roma podeszła do mnie, pozwoliła zapiąć sobie uwiąz i spokojnie szła u mojego boku. Jak przyjemnie było znów prowadzić obok siebie araba! Tęskniłam za tą delikatnością, majestatem i inteligencją w jednym. Uwiązałam piękność przed stajnią, poszłam do stajni po kuferek z jej szczotkami oraz sprzęt do jazdy. Ułożyłam wszystko w miarę możliwości na płocie, resztę na ziemi. Zdjęłam z klaczy derkę i zabrałam się za czyszczenie. Krótka sierść Ballady była czysta, wymagała tylko kilku machnięć szczotką. Kopyta podała bez problemu, ze spokojem przyjmowała wszystkie czynności pielęgnacyjne. Na grzbiecie położyłam czaprak, na niego wrzuciłam moje siodło ujeżdżeniowe. Wydawało się idealne na masywne KWPNy, ale na arabce wyglądało dość... zabawnie. Luźno zapięłam popręg, nogi owinęłam owijkami. Zdjęłam klaczy kantar, a w jego miejsce założyłam ogłowie meksykańskie, które od razu dopasowałam. Założyłam toczek i zaprowadziłam Romkę na maneż piaszczysty.
Klacz była nieco podekscytowana nowym miejscem, po za tym dawno nikt na niej nie siedział. Mimo to pozwoliła mi podciągnąć popręg i wsiąść na nią. Jeszcze zanim usadowiłam się w siodle ruszyła stępem. Energia jak widać ją rozpierała. Oddałam jej trochę wodzy pozwalając swobodnie rozgrzać mięśnie szyi. Arabka jednak nie skorzystała, trzymała główkę wysoko, co pewien czas przeżuwając wędzidło. Poruszała się miękko, nie zbaczała ze śladu. Co jakiś czas duża wolta od łydki, czasem zatrzymanie. Po kilku minutach pozbierałam wodze i zaczęłam wyjeżdżać ją dosiadem od przodu do tyłu. Podciągnęłam popręg. Półparadami nakłoniłam ją do żucia z ręki. Wykonała to dość niechętnie, jej usztywnienie miało miejsce gdzieś w szyi. Wykonałam ćwiczenie z godziną dziesięć. Na lewą stronę ustąpiła szyją od razu, na prawą chwilę się zastanawiała po czym wygięła się w żebrach. Odpuściłam pozwalając wyciągnąć na chwilę szyję. Teraz porządniej przypilnowałam ją łydkami i wykonałam serię tego ćwiczenia. Po kilku wygięciach ustępowała dużo szybciej i łatwiej. Pochwaliłam ją, przerobiłam wodzami i pogoniłam ją do kłusa.
Ballada od razu narzuciła energiczne tempo. Nie przytrzymywałam jej, jeszcze było w granicach normalności. Na początku koło dla rozprężenia, w narożniku duża wolta. Na razie nie potrafiłam określić czy Roma miała problem z jazda po łukach, koło było na tyle duże, że nie wymagało praktycznie żadnego wygięcia. Zmiana kierunku po przekątnej, dodanym kłusem. Na ścieżce wyregulowałam tempo, tak aby dało się pracować. Zachęciłam ją do akceptacji wędzidła kilkoma półparadami. Miedziane rolki umieszczone w kiełźnie ułatwiły mi to zadanie, Roma kilka razy przeżuła wędzidło, po chwili zajęła się tym już na serio. Podrapałam ją po kłębie w nagrodę. W momencie kiedy stawiała tylne nogi podganiałam ją łydkami, jednocześnie przytrzymując na wodzy. Odczytując moje intencje skróciła krok i bardziej się podstawiła. Skierowałam ją na ósemkę, dokładnie wyginając na każdym z jej łuków. Jak zauważyłam na początku miała duży problem z prawą stroną. Myślę, że wynika to po części z zastania. Na prostej poprosiłam o żucie z ręki. Tym razem wykonała je chętniej niż na początku jazdy. Podrapałam ją, nabrałam wodzy i usiadłam w pełnym siadzie.
W narożniku cofnęłam zewnętrzną łydkę i intensywnie pogoniłam ją wewnętrzną do galopu. Roma płynnie przeszła do wyższego chodu. Lekko oddałam jej wewnętrzną wodzę, utrzymując łydkami galop. Podniosłam tyłek do półsiadu, poluzowałam wodze i pozwoliłam klaczy spuścić z siebie trochę pary. Roma powoli rozluźniła się i wydłużyła foule. Wcześniej było to bardziej kicanie, teraz już ładna, długa foula. Po trzech kołach na lewą rękę usiadłam w siodło, przerobiłam wodzami i skierowałam ją na woltę. Bardzo ładne wygięcie, bez wypadania łopatką. Na wyjściu z wolty poprosiłam o przejście do kłusa. Zmieniła chód, płynnie przechodząc do kłusa. Podrapałam ją, oddałam wodze pozwalając wyciągnąć szyję. Zmieniłam kierunek przez środek, chwilkę pojeździłam po woltach by przygotować klacz do galopu na prawą rękę. Kiedy ładnie wygięła się na małej wolcie cofnęłam łydkę i poprosiłam o galop. Ruszyła ze zlej nogi. Zwolniłam galop i mocniej zadziałałam łydkami w fazie lotu próbując nakłonić ją do lotnej. Roma zaczęła krzyżować. Zwolniłam ją do kłusa, od razu skręciłam na malutką woltę. Wpadła łopatką, ale na wyjściu zagalopowała z dobrej nogi. Pilnowałam zadu w środku i nie pozwoliłam jej przejść do kłusa, ani zmienić nogi. Na ta nogę zrobiłyśmy dwie duże wolty. Balladzie bardzo dobrze szło, starała się i starannie przyjmowała moje pomoce.
Zwolniłam ją do kłusa i powoli oddałam wodze, by wyciągnęła głowę. Teraz wykorzystała to i zeszła na sam dół. Poklepałam klacz, po kole kłusa zwolniłam do stępa. Swobodnym stępem połaziłyśmy sobie po maneżu kilka minut. Roma bardzo się nie zmęczyła, nie musiałyśmy więc długo stępować. Zsiadłam, popuściłam popręg, zawinęłam strzemiona i w ręku zaprowadziłam klacz na plac przed stajnię. Tam zdjęłam jej ogłowie, zamieniłam je na kantar który przedtem tutaj zostawiłam. Potem ściągnęłam z niej siodło, odłożyłam do siodlarni, a czaprak rozwiesiłam na drzwiach boksu. Na końcu rozwinęłam owijki, wyczyściłam kopyta i rozczesałam spocone miejsca pod siodłem i popręgiem. Zaprowadziłam kasztankę na myjkę, spłukałam nogi letnią wodą. Na grzbiet zarzuciłam lekką derkę, pozapinałam i wpuściłam do boksu. W nagrodzie za dobry trening dałam jej kilka marchewek, wygłaskałam i poszłam trenować kolejne konie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rustler dnia Sob 21:15, 16 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Odeszły... / [*] 12.05.2011 - Romantyczna Ballada / Treningi Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin