Rustler
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:27, 13 Cze 2011 Temat postu: 31.05.11 - Czyszczenie oraz podstawy lonży (by Crunchy) |
|
|
Weszłam dziś do stajni, ot tak sobie, wolnym krokiem. Myślałam o Saharze, o naszym treningu i o tym, czy uda nam się kiedyś przejść na jeszcze wyższy poziom. Szłam tak przez stajnię, a tu nagle.. kuc, taki w sam raz, o jakim marzyłam od dzieciństwa, a raczej w dzieciństwie. Na tabliczce.. Sokista, ogier, Rekonwalescent. Uśmiechnęłam się w duchu i podniosłam głowę. Ogierek stał przy drzwiach i patrzył się na mnie tym swoim ciapkowatym wzrokiem. Cmoknęłam na niego.
- Co tam mały? Pójdziemy na spacerek?- powiedziałam do niego czule i otworzyłam boks. Sok zarżał przeciągle jak na ogiera przystało. Skończył jednak, gdy zagrzechotałam w kieszeni smakołykami. Gniadosz wyciągnął pysk w moją stronę i zaczął obwąchiwać kieszeń moich dżinsów. Pogłaskałam jego chrapy, dałam mu jednego cuksa i podpięłam lonżę do jego kantarka. Ogier wyskoczył za mną z boksu i pobiegł za mną. Postanowiłam go jeszcze wyczyścić. Przywiązałam brykadło do barierki i poszłam po szczotki. Wzięłam jego czerwoną skrzyneczkę i wróciłam do konisia. Strzepnęłam kurz włosianką i zaczęłam porać się z zaklejkami. Zgrzebło nie pomogło. Wzięłam metalowy grzebień i jednym ząbkiem rozczesywałam sklejki.
Ogierkowi się spodobało, bo prychał co chwilę i rozglądał się ciekawsko. Uznałam to za dobry znak. Gdy doprowadziłam go do stanu "Dość Czysty" oparłam się o jego lewą przednią nogę i zaczęłam napierać. Kuc chciał być lepszy i napierał na mnie. Bawiliśmy się chwile w przepychanki, ale w kilka minut uzyskałam od niego uległość. Podniosłam kopyto, później drugie, i tak z każdym następnym po dwa razy. W końcu wzięłam po kryjomu kopystkę i gdy rozpoczynaliśmy następną sesję podnoszenia nóg, przy okazji czyściłam je. Większością brudu był gnój, słoma i kamienie. Pod tą warstwą znalazłam resztki maści na gnijące strzałki. Wyczyściłam całego łakomczucha. Sok nie przywykł chyba do spokojnego stania w miejscu, bo wiercił się i wędrował zadem. Nakarmiłam go mocą smakołyków. Odwiązałam go i uwiąz zamieniłam na lonżę. Odwróciłam go i pociągnęłam lekko za linkę. Kuc, jakby nigdy nic, zaczął wolno iść przed siebie, jak po pastwisku. Żeby przypomnieć mu o moim istnieniu, pociągnęłam mocniej i zaczęłam skracać linkę. Ogier zatrzymał się i omiótł mnie wzrokiem mówiącym "Coooo? Nie pozwalasz mi iść? Ja mam się tu z tobą kisić? Twoje niedoczekanie!". Po tym konik zaczął na mnie biec. Zdezorientowana odskoczyłam.
Najwidoczniej TEN ogier ma temperament. Później Sok zatrzymał się i zaczął chyba wykazywać skruchę, bo zmrużył oczy i patrzył na mnie smutno. Podeszłam do niego, a gdy przytulił się do mojego ramienia, wcisnęłam mu między zęby kawałek marchewki. Kuc przeżuł ją powoli i uniósł dumnie głowę. Odeszłam kilka kroków w tył i zobaczyłam go w postawie wystawowej. Łeb uniesiony dumnie w górę, wyciągnięte tylne nogi. Jednak zapadnięte boki, skołtuniona sierść i chyba kompletny brak mięśni rozwiał jego szansę na przyszłość konia wystawowego. Westchnęłam i poprowadziłam konisia na round-pen. Pozwoliłam obwąchać mu barierkę, ale gdy zaczął się z nią kłócić, pchnęłam ją i weszłam do środka. Kuc ciągle patrzył na skrzypiącą barierkę. Kawałkiem jabłka zwróciłam jego uwagę na mnie. Patrzył na mnie mądrze. Podeszłam do niego i złapałam kantar. Zamachałam końcem linki i ruszyłam z gniadoszem u boku. Wchodził na mnie co trzy sekundy, ale machająca linka go odstraszała. Myślę, że nie bał się, ale w kilka minut zrozumiał, że ja jestem tu nietykalna. Nie schodził z ścieżki, chodź jego łeb
Post został pochwalony 0 razy
|
|