Rustler
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:58, 06 Kwi 2011 Temat postu: Spacerek i praca nad zaufaniem |
|
|
Koń: Ranga
Założenia treningowe: Pogłębić więź z klaczą, pokazać jej, że może mi zaufać.
Dzisiaj miałyśmy odstępstwo od zwykłych treningów. Po tradycyjnym wyczyszczeniu klaczy założyłam jej tylko kantarek sznurkowy, przypięłam do niego lonżę i wzięłam klacz na spacer.
Najpierw poszłyśmy w stronę toru wyścigowego, od razu skręcając na ścieżkę przez las. Nie byłam pewna do co jej zachowania w lesie, wolałam być więc na ogrodzony terenie, jakim jest posiadłość WSR Exodus. Klacz, miała już dzisiaj trening, więc nie odstawiała cyrków. Spokojnie szła obok mnie, tylko kilka razy zdarzyło jej się na mnie wchodzić. Jednak zdecydowany nacisk na kość nosową wywołany napięciem lonży przypominał Randze jak ma się zachowywać. Ten krótki, 10 minutowy spacer przeżyłyśmy bez większych problemów, gniada pod koniec bardziej była zainteresowana trawą, niż płoszeniem się. W całości wróciłyśmy na round-pen.
Wzięłam z ziemi przygotowany wcześniej bat i odpięłam lonżę. Wygoniłam klacz na koło, chwilkę pozwoliłam chodzić stępem. Potem przypomniałam jej jak zmienia się kierunek. Ranga radziła sobie z tym świetnie, miała dobrą równowagę, która pozwalała na tak szybkie manewry tego typu. Starając się nie pokazywać jej bata poprosiłam o kłus. Nie od razu zareagowała na komendę głosową, ale miałam wrażenie, że ją zrozumiała. Kilka kółek kłusa, zmiana kierunku, znowu kilka kółek. Na koniec kilka serii zmian kierunku. W końcu poprosiłam klacz o przejście do stępa. Zrozumiała - najpierw zwolniła, potem wykonała przejście. Pochwaliłam ją głosem, lecz nie pozwoliłam jej do siebie przyjść. Poćwiczyłam z nią przez chwilę przejścia, szczególnie te w górę, oraz zatrzymania. Kilka powtórzeń wystarczyło, by gniada dobrze utrwaliła je sobie w pamięci. Podeszłam do niej, wygłaskałam po tej pięknej szyi stopniowo przechodząc na kłodę, zad i nogi. Podczas masażu grzbietu trochę się spięła, jednak kiedy zauważyła, że nic jej się nie stało opuściła głowę, powoli rozluźniając całe ciało. Zaprzestałam masażu, poszłam kilka kroków do przodu. Ranga podniosła łeb jakby nie wiedziała co się stało. W końcu podeszła do mnie, pogłaskałam ją za to przez dłuższą chwilę. W końcu odesłałam klacz ponownie na koło. Wykonałam z nią join-up. Na początku gniada nie mogła do końca zrozumieć gestów z mojej strony, jednak w końcu udało mi się skutecznie ją wystraszyć. Na koniec, nieco spłoszona zaistniałą sytuacją, nieśmiało podeszła do mnie i tyknęła mnie nosem. Ten element dzisiejszego treningu mogłam uznać za zakończony.
Zaprowadziłam klacz na maneż piaszczysty. Powiewały tam przygotowane przeze mnie wcześniej reklamówki na sznurkach, duże płachty folii, kilka liverpooli z prawdziwą wodą. No ogólnie straszne rzeczy. Najpierw Ranga nie chciała wejść na padok. Kiedy już udało mi się ją do tego zmusić stała jak kamień przy wyjściu i prychała wpatrując się w szeleszczące staszyciele. Odpięłam jej lonże, odrzuciłam ją na bok i podeszłam do pierwszej przeszkody. Klacz trzymała się na dystans, lecz poszła za mną. Po kilku minutach przyglądania się źródle strachu przełamała się i podkłusowała do mnie. Pochwaliłam ją za to. Taka krótka demonstracja żadnego zagrożenia ze strony rzeczy, które wydawały jej się straszne bardzo nam ułatwiła dalsza pracę. Taga podchodziła coraz to do nowych przeszkód, czujnie je obserwując, jednak dalej wytrwale podążając za mną.
Finalnie złapałam klacz, przypięłam do kantara lonże, odprowadziłam ją do stajni, wyczyściłam i wpuściłam do boksu. Dzisiejszy trening bardzo poprawił nasze relacje. Mam nadzieję, że ubrania na sznurku i inne dziwne rzeczy nie zaszkodzą nam w pokonywaniu terenów
Post został pochwalony 0 razy
|
|