Rustler
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:24, 01 Kwi 2011 Temat postu: Dresaż L - rozluźnienie, przejścia, żucie z ręki |
|
|
Koń: Ranga
Jeździec: Rustler
Miejsce: hala
Czas: 60 minut
Pomoce/patenty: brak
Założenia treningowe: Poznać zachowanie klaczy pod siodłem, poćwiczyć elastyczność, rozluźnienie i zaufanie do ręki jeźdźca.
Od rana chodziłam poddenerwowana. To dziś nadszedł ten wielki dzień. Miałam wsiąść na moją KWPNkę. Klacz rano wyszła w ramach padoku na halę z Wanilią i Plotkarą. Chyba się polubiły choć nie obyło się bez kwików i soczystych dziabnięć. Żadna jednak specjalnie się nie uszkodziła, ku mojemu zadowoleniu. Kiedy weszłam do stajni zobaczyłam jej łeb wystający na korytarz. Szybko zabrałam się za czyszczenie. Nie szczędziłam jej pieszczot i smakołyków. Potem założyłam jej żółte owijki, na łeb ogłowie polskie z oliwką, na grzbiet wrzuciłam żółty czaprak, na to podkładkę żelową, a na samą górę siodło ujeżdżeniowe. Podpięłam całość popręgiem i wyprowadziłam klacz na halę.
Podciągnęłam popręg, opuściłam strzemiona i wsiadłam. Ranga spokojnie stała do momentu kiedy dałam jej łydki. Poklepałam ją po szyi, po czym oddałam wodze aż do sprzączki. Szła równo, nie przyśpieszała. Wykorzystała wodze nisko niosąc łeb. Po kilku kołach lekko skróciłam wodze w każdym kroku aktywizując zad łydką. Podniosła szyję, nieco wydłużając wykrok. Pochwaliłam ją. Skierowałam klacz na dużą woltę, a na wyjściu z niej wypchnęłam ją do kłusa. Lekki kontakt, ale nie trzymałam jej na wodzy. Trzy koła, potem zmiana kierunku i znowu trzy koła. Ranga szła miękko, poddając się moim komendom. Kiedy tylko pozbierałam wodze na mocniejszy kontakt przyszła do ręki ufnie opierając się na wędzidle. Kilka dużych anglezowanych wolt, potem trochę jazdy po ósemce. Na koniec pomęczyłam ją w serpentynach i wężykach. Trochę musiałam pilnować zadu, bo zostawał na zewnątrz koła, ale klacz chętnie szła od łydki, całkowicie wykonując moje polecenia. Byłam zachwycona. Jak widać została dobrze ujeżdżona, a do tego poddawała się człowiekowi. Kółko stępa na długiej wodzy dla odpoczynku. Pozbierałam wodze ponownie jednocześnie dodając łydki. Gniada pozbierała się jednocześnie ganaszując łeb. Przeszłyśmy do kłusa. Kiedy już wyrównałyśmy tempo cofnęłam łydkę prosząc o galop. Ruszyła od razu narzucając energiczne tempo. Pozwoliłam jej na dwa koła na stronę swobodnym tempem, potem skróciłam wodze, jednocześnie nie pozwalając jej na przejście do kłusa. Galopowała czworobokowym tempem, spokojnie zamiatając ogonem. Kilka wolt, przyśpieszeń i zwolnień. Poklepałam i do kłusa.
Klacz wyciągnęła szyję w dół daleko wyciągając nogi. Oddałam jej jeszcze więcej wodzy dojeżdżając ją łydką. Zeszła na sam dół, rozluźniając grzbiet. Pochwaliłam, pozbierałam wodze chwilę bawiąc się z wędzidłem. Kiedy już się pozbierała postanowiłam przejść do pierwszego ćwiczenia.
Ćwiczenie 1
Oddałam jej wodze, starając się by utrzymała rytm. Skierowałam ją na koło. Ćwiczenie polegało na wykonaniu serii przejść przy jak najmniejszej ilości sygnałów od pyska. Na początek stęp-kłus-stęp. Ranga bez problemu reagowała na dosiad, na dodatek rozluźniła się pozwalając mi głębiej usiąść w siodle. Potem spróbowałyśmy to samo tyle, że tempo niżej - stęp-stój-stęp. Z przejściami do stępa wychodziło nam idealnie, gorzej było z zatrzymaniami. Kilka razy przytrzymałam ją na wodzy, pochwaliłam, a załapała o co chodzi i poprawnie również się zatrzymywała. Na koniec zostawiłam przejścia kłus-galop-kłus. W górę jak wcześniej wychodziło dobrze, w dół trochę rozpędzała się i po chwili odzyskiwała rytm. Kilka razy to przećwiczyłyśmy. Na koniec Gwiazdka podstawiła zad, a przejścia przechodziły dużo, dużo lepiej.
Ćwiczenie 2
Na prostej poprosiłam klacz o galop, kiedy już wyrównała tempo chwilkę pobawiłam się z wędzidłem. Ładnie opuściła za co ją nagrodziłam. Jadąc ją w łydkach oddałam jej wodze nie pozwalając przyśpieszyć. Wyciągnęła ładnie szyje podążając za kontaktem. Ponownie pozbierałam wodze. Tagi przyszła do ręki skracając szyję. Powtórzyłam to jeszcze kilka razy. Che była już maksymalnie rozluźniona i za każdym razem podążała za moją ręką.
Ćwiczenie 3
Na koniec postanowiłam pomęczyć ją w stępie. Pilnując by nie zeszła ze śladu cofnęłam zewnętrzną rękę. Chwilkę pomyślała wyginając łeb, w końcu zaskoczyło. Wygięła w prawo sam łeb. Więcej łydki, skróciłam zewnętrzną, prawą wodze, wyginając szyję. Oddałam jej wodze poklepałam. Teraz to samo w lewo. Z tą stroną miała większy problem, ale z większą ilością łydki wyszło. Po dwa razy jeszcze na stronę i koniec.
Oddałam klaczy całe wodze pozwalając na to by szła swoim tempem. 10 minut w derce i do stajni.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rustler dnia Sob 12:33, 02 Kwi 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|