Dresaż L - program L-3

Rustler

Koń: Ranga
Jeździec: Rustler
Miejsce: maneż piaszczysty
Czas: 60 minut
Pomoce/patenty: brak
Założenia treningowe: Przećwiczyć program L-3 przed zawodami u Evov.

Przyszłam do stajni szczelniej otulając się bluzą. Zwierzaki przywitały mnie znaczącym pomrukiem. Ach, tak rozumiem. Głodne. Wyciągnęłam na korytarz wózek z owsem, kilka wiader oraz skrzynkę z witaminami i suplementami. Konie zaczęły wiwatować Smile

Rozdzieliłam owies, dosypałam do niego odpowiednią dla każdego ilość witamin i tranu. Na koniec gratisem jabłko dla każdego. Ku uciesze koni szybko rozdałam jedzenie. Gdy rumaki zajęły się pałaszowaniem, ja wyniosłam na korytarz kuferek ze szczotkami, na wieszaku powiesiłam siodło, czaprak, żel i ogłowie. Sama ubrałam się w bryczesy, sztylpy i ostrogi, przygotowałam kask. Chwilę poczekałam, aż Ranga dokończy śniadanie po czym wyprowadziłam klacz na korytarz i przywiązałam. Gniada cała opluła się podczas jedzenie, przetarłam więc chrapy mokra gąbką. Potem zdjęłam jej derkę, powiesiłam na boksie i zabrałam się za czyszczenie. Następnie kopyta, sprzęt i wymarsz.
Zaprowadziłam klacz na maneż, podciągnęłam popręg i wsiadłam. Taga chętnie ruszyła wyciągając łeb w dół. Oddałam jej wodze, wiedziałam, że klacz najlepiej pracuje po spokojnym stępowaniu. Nic od niej nie wymagałam po za równym, energicznym stępem. Bez większych komplikacji przeżyłyśmy 10 minut. Poprosiłam o kłus, na razie nie zbierałam wodzy. Po chwili kłusa Ranga sama weszła na kontakt. Podrapałam ją po kłębie, po czym zaczęłam wyjeżdżać ja dosiadem „od tyłu do przodu“. Gniada skorzystała z ułatwienia nieco podstawiając zadek. Po dwa koła na każdą ze stron, następnie ćwiczenia uelastyczniające. Wolty, serpentyny, ósemki itd. Całość dość obszerne. Ranga utrzymywała równe tempo, ładnie wyginając się na zakrętach. Pochwaliłam klacz, usiadłam w pełnym siadzie i cofnęłam zewnętrzną łydkę. Gniada obniżyła łeb ochoczo wchodząc w galop. Oddałam jej trochę wodzy pozwalając na większą swobodę ruchów szyi. Po trzy koła na każda nogę. Kiedy Rangus wreszcie się wyszalał mogłyśmy zabrać się za sensowniejszą pracę pt. przejazd programu L-3.
Taga kłusowała do X jak po sznurku, nie miały tu miejsca żadne zboczenia z wyimaginowanego toru. Zatrzymała się w równowadze, ładnie wyginając szyję i intensywnie żując wędzidło. Nieco ociągała się przed ponownym zakłusowaniem, ale udało mi się skorygować to łydką. Duże wolty poprawnie, bez wpadania ani wypadania żadną częścią ciała. Zagalopowanie również wyszło nieźle, Rangus nawet lepiej się pozbierał. Koło bez problemu. Przy przejściu do kłusa trochę zgubiłyśmy ustawienie, Ranga zbytnio się rozpędziła. Podczas przejścia do stępa też niezbyt poprawnie, nie utrzymała właściwego rytmu. Próbowałam to nadrobić później, ale Gniada zamiast poszerzyć wykrok podkłusowywała. Kiedy w końcu pozwoliłam jej zakłusować całkowicie zgubiła ustawienie. W konsekwencji żucie z ręki praktycznie nam nie wyszło. Zagalopowanie już lepiej, odzyskała równowagę. Przy przejściu do kłusa przypilnowałam ją, wyszło więc znacznie lepiej niż wcześniej. Zakończenie było całkiem dobre, raczej nie trzeba było nic poprawiać.
Okazało się, że mamy problem z utrzymaniem rytmu. Wydaje mi się jednak, że to moja wina, bo Gniada jest świetnie zrównoważona. Chwilę stępa i jedziemy jeszcze raz. Dużo bardziej skupiłam się na regularności przejść, rozluźnieniu i samoniesieniu. Wypadło w porównaniu do poprzedniego o nieco lepiej. Pochwaliłam Rangę, oddałam wodze i porządnie występowałam.