Rustler
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:33, 31 Mar 2011 Temat postu: Skoki P - zaczynamy pracę na wysokościach |
|
|
Koń: Plotkara
Jeździec: Rustler
Miejsce: maneż piaszczysty
Czas: 60 minut
Sprzęt: siodło skokowe, popręg z fartuchem, czaprak, ochraniacze na cztery nogi, wytok, hackamore
Pomoce/patenty: brak
Założenia treningowe: Poćwiczyć z karą na przeszkodach o wysokościach 110cm.
Tak! To jest to! Wreszcie wiosna! uradowana pomknęłam do stajni. Półgodziny spędziłam miziając Rangę w boksie. Niestety gniada niedawno przyjechała i nie miałam serca jej męczyć. Postanowiłam więc zająć się Plotkarą. Wanilia spokojnie drzemała w rogu biegalni, po cichu zabrałam więc karuskę na korytarz, uwiązałam i zaczęłam czyścić. W ramach wiosny zafundowałam jej podwójną porcję masażu zgrzebłem. Była zachwycona. Zaraz potem błyskawicznie ją ubrałam, wsiadłam pod stajnią i dałam lekką łydkę do stępa. Klacz automatycznie skręciła w stronę hali.
- Nie, nie, nie mała. Dzisiaj dotlenimy się na maneżu - powiedziałam z uśmiechem i skierowałam klacz na piaszczysty padok. Całe to zajście miało jeden plus - nie musiałam pilnować aktywnego stępa, kara sama ochoczo szła do przodu czasami pofukując na straszne rzeczy. Podciągnęłam popręg, lekko pozbierałam wodze i łydka do kłusa. Mała dość chętnie ruszyła, o dziwo nie podrywając łba. Może to hackamore tak dobrze na nią wpływało? Uspokoiłam moje ręce mające w nawyku bawić się wędzidłem. Im bardziej dokładałam łydki tym bardziej Wronka wchodziła na kontakt, mimo że nie miała w pysku wędzidła. Złoto nie koń Po kilku kołach dla rozprężenia pomęczyłam ją na dużych anglezowanych woltach. Później stopniowo zmniejszałam promień kół. Plotkara nie protestowała, na razie nie do końca rozumiała działanie hackamore w zakrętach. Dojdziemy do tego. Na prostej usiadłam w siodło i przećwiczyłyśmy przejścia stęp-kłus-stęp. Na początku opóźniona reakcja, z czasem Plotka załapała o co chodzi. Zmiana kierunku.
Aktywnym kłusem najechałyśmy na cavaletti. hop-hop-hop-hop-hop. Plotkara miała sztywny grzbiet. Następnym razem już wcześniej oddałam jej dużo wodzy. Z krzaczków jednak wyskoczył kot, skutecznie płosząc mojego wierzchowca. Kucka odskoczyła w bok sprawiając, że straciłam równowagę i przez ramię runęłam na ziemię. Po chwili doszło do mnie co się stało. Na szczęście nic po za moim siedzeniem nie uskarżało się jakoś specjalnie. Rozejrzałam się po maneżu. Karuska stała pod ścianą kuląc się. Wodze zwisały z jednej strony szyi, a klacz spoglądała na mnie dużymi oczami. Sprawdziłam czy siodło się nie przesunęło, wsiadłam i poprosiłam o stęp. Chwilę postępowałyśmy dla ochłonięcia, pokazałam klaczy krzaczki. W końcu ruszyłyśmy kłusem najeżdżając na cavaletti. Ponownie oddałam dużo wodzy poganiając jednocześnie łydką. Bardzo ładnie, teraz Wronka wyciągnęła się tak, że napięła wodze, ładnie podniosła nogi. Po dwa razy na stronę.
Uznałam, że możemy zacząć galopować. Kiedy wyrównałam tempo cofnęłam zewnętrzną łydkę za popręg i wypchnęłam klacz biodrami. Plotkara nieźle się rozbujała, rześko tnąc piasek kopytkami. Pozwoliłam jej się wyszaleć, dawno nie chodziła pod jeźdźcem na dworzu. Po trzech kołach przyciągnęłam ją nieco do siebie, po czym skierowałam na woltę. Miło było usiąść w tym arabkowato-huculastym galopie. No nie ważne, wygodnym po prostu. Na środku wykonałyśmy zwykłą zmianę nogi i galop w drugą stronę. Podobnie jak tutaj, trzy koła zakończone woltą. Pozwoliłam klaczy odpocząć w stępie.
Pozbierałam wodze, wypchnęłam ją do kłusa. W narożniku odbiłyśmy od ściany i najazd na kopertę 50cm. Oddałam jej mało wodzy, tak by była na mocnym kontakcie. Niech się kobietka przyzwyczaja. Nie dałam jej również łydki do wybicia, sama wybrała sobie miejsce. Generalnie żadna to wysokość, spokojnie przefrunęłyśmy na drugą stronę. Zmiana kierunku przez półwolty i ponowny najazd. Jak poprzednio odbyło się bez najmniejszych komplikacji.
Zaraz potem naprowadziłam klacz na double barre 60cm,70cm. Szczerze mówiąc przeskoczył by to mój pies. Jak się domyślałam klacz nie miała z tym problemu, jednak zbuntowała się przeciwko krótkiej wodzy i kilka razy szarpnęła łbem. Mimo to przytrzymałam ją pchając jednocześnie łydką. W końcu odpuściła, ja oddałam jej troszkę więcej wodzy. Zawróciłyśmy, najazd na przeszkodę ponownie. Tym razem dodałam łydki, żeby było żywiej. Zaskoczona kucka mocno się wybiła, lecąc jakieś 40cm nad przeszkodą. Nie bronię jej, zapas przyda się przy późniejszych skokach.
Chwila stępa dla odpoczynku. Zagalopowanie ze stępa w narożniku. Ruszyłyśmy bardzo ładnie, z impulsem i w zebraniu. Poklepałam klacz, zaraz potem naprowadzając ją na stacjonatę 80cm. Trochę za blisko się wybiła zrzucając przeszkodę przodem. Po lądowaniu parsknęła i potrząsnęła łbem. Zwolniłam ją do kłusa. Zakręciłyśmy, najazd jeszcze raz. Przed samą przeszkodą zagalopowanie, wyraźna komenda do wybicia i długie wypuszczenie. Karuska wykorzystała całą długość wodzy, mocno baskilując. Pochwaliłam ją, nie pozwoliłam zwolnić. Przed narożnikiem zjechałyśmy ze ścieżki najeżdżając ponownie na stacjonatę. Na jej szyi pojawiły się pierwsze kropelki potu. Mimo tego wcale nie trzeba było jej pchać. Jak zwykle żwawo pokonałyśmy przeszkodę. Chwilkę pozwoliłam jej odpocząć w stępie na długich wodzach, zaraz potem pozbierałam je prosząc o kłus.
Zagalopowanie i najazd z lewej strony na szereg złożony z dwóch stacjonat 90cm i 100cm. Przyłożyłam się do tego starając się nie wybić klaczy z rytmu. Pierwsza ładnie, czysto. Druga gorzej ze stylem, ale na czysto. Zaraz po nich nieźle się rozpędziła, dopiero kiedy odchyliłam się do tyłu zwolniła. Lotna zmiana nogi. Klacz rozpoznała komendę, zmieniła nogę stawiając uszy. Poklepałam karuskę. Najazd z prawej strony. Z postawionymi uszami bez problemu pokonałyśmy szereg na czysto.
Na koniec dzisiejszy gwóźdź programu. Mocno zabudowany tripple barre 100, 105, 110cm. Równym tempem naprowadziłam klacz na przeszkodę. Od razu wyczułam, że się waha. Wyraźnie zwolniła mimo zdwojenia siły pchania jej łydką do przodu. Przed samą przeszkodą raptownie przyśpieszyła. Finalnie jednak zaryła kopytami w ziemię, odmawiając skoku. Mocno dodałam jej łydki, kierując na woltę. Potem wjechałyśmy już na ścieżkę. Chwila kłusa dla uspokojenia emocji, najazd na tripla. tez z małym zawahaniem, za późno się odbiła i zrzuciła przodem. Skok wybił ją z rytmu, po przeszkodzie przeszła do kłusa, nierówno wybijając. Przy zagalopowaniu rześko zamiotła ogonem. Pilnowałam mocnego tempa. Trochę za szybko najechałyśmy, mocna łydka do wybicia. Plotkara wybiła się niesamowicie wysoko. Oddałam jej dużo wodzy. Stabilne lądowanie, nawet zmieniła nogę. Poklepałam klacz, skróciłam wodze i rozejrzałam się za miejscem jak by tu najechać. Teraz wolniej, dokładniej. Skok na czysto, ładny baskil i poprawne, stabilne lądowanie. Poklepałam klacz, zwolniłam do kłusa i skierowałam na ścieżkę.
Chwilę pokłusowałyśmy. Co chwila poklepywałam klacz dziękując jej za trening. W końcu zwolniłam ją do stępa, nakryłam derką. Porządnie rozstępowałam i do stajni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|