tulipan
Prince of pensjonat
Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:19, 25 Lut 2011 Temat postu: Pierwszy teren w życiu Call razem z Waniliią i Wiekierą |
|
|
Tymczasem w WSR Exodus...
Początek Rustler:
Spojrzałam na zegarek i z ulgą stwierdziłam, że zostało mi jeszcze pół godziny. Wrzuciłam na siebie kolejną parę skarpetek, po czym powędrowałam do stajni. Ząłożyłam Wanili kantar i wyprowadziłam ją na korytarz. Unikając zębów i pozorowanych kopnięć przeczyściłam ją, bo od rana nieco się utytłała, a zależało nam na dobrej prezencji. Rozczesałam długą grzywę i pozwoliłam by swobodnie opadła na szyję. Ogon ogarnęłam tyle ile dałam radę stojąc z boku. Nie chciałam ryzykować, a wiem, że dzikusowi nie można ufać. Na nogach porządnie zapięłam jej czarne ochraniacze, podstawiłam jej pod pysk kostkę siana. Sama przyniosłam z siodlarni siodło i ogłowie, powiesiłam na pobliskim drążku. W razie czego będę mogła szybko ją osiodłać.
Ubrałam się w termobuty, zapięłam krótkie ostrogi, na sianie położyłam palcat skokowy. Nie ma co, jestem ubezpieczona
Początek mój (tulipan)
Już nie mogłam się doczekać! Umówiłyśmy się z Dei i Rustler na teren wokół WSR Exodus. Weszłam do stajni i odrazu podeszłam do Calliope, klacz zerknęła na mnie i przez drzwi boksu zaczęła obwąchiwać moje kieszenie w poszukiwaniu cukierka, dałam jej dwa i poszłam do siodlarni po szczotki. Wyczyściłam szybko ale porządnie klacz. Dodatkowo napuszyłam jej szczotki żeby ładnie wyglądały;]
Wepchnęłam jej w pysk wędzidło i założyłam ogłowie, dodatkowo pod spód naciągnęłam jej malinowe nauszniki żeby nic Calliope nic wpadło do ucha. Założyłam jej na grzbiet czaprak, na to derkę żeby nie zmarzła i dopiero siodło. Pięknie prezentowała się w malinowych dodatkach.
Wyszłam z nią przed stajnie, zauważyłam że stępują tam już Wanillie i Rust, szybko wskoczyłam na grzbiet klaczy i razem stepowałyśmy.
Początek Deidre
-Cholera! jak zwykle się spóźnię! -wysapałam, wpadając na korytarz i rozglądając się dziko w poszukiwaniu nie wiadomo czego. Umówiłam się z dziewczynami na teren i jak zwykle zwaliło mi się na głowę tyle spraw, że czasu nijak nie starczyło. -MAAAAKS! -wydarłam się, wpadając do siodlarni i zbierając sprzęt Wi do kupy.
-Co jest? -mój stajenny, jakże mi bliski, ah i oh, pojawił się niczym jakiś jasnowidz tuż przede mną. -Wiekiera, błagam. Ściagnij ją tutaj. -Spojrzałam prosząco i, zataczając się z pośpiechu, wyniosłam sprzęt kobyły na zewnątrz. Wpakowałam wszystko do schowka i wrzuciłam do samochodu pare moich rzeczy, po czym wróciłam do stajni. Maks przyprowadził już Wi i czyścił ją powierzchownie. Pomogłam mu z drugiej strony, szybko wybieliłam wodą z cytryną wszelkie zażółcenia na sierści i wyprowadziłam ją na zewnątrz. Prawie zapomniałam o ochraniaczach do transportu, dlatego klnąc cicho pod nosem wróciłam się po nie, po czym zapakowałam w nie kobyłkę. Srokata była trochę zdezorientowana tym zamieszaniem, jednak ze stoickim spokojem wykonywała wszystko, o co ją prosiłam. Już po chwili staliśmy przed koniowozem. Maks szybko opuścił rampę, zerknął czy wszystko jest w porządku i pomógł mi wprowadzić Wiekierę. Nie sprawiała żadnych problemów dzięki bogu, tak więc już po 5 minutach wszystko była zamknięte i mogłam wyruszać. Podziękowałam Maksowi i wskoczyłam do samochodu, odpalając silnik. Kiedy już wyjechałam z Dean i dotarłam do jakiejś bardziej publicznej drogi, wyjęłam telefon i zadzwoniłam o Rust, przepraszając za mój brak poczucia czasu. Po jakichś 30 minutach wjechałam na teren Exodusa, rozglądając z zainteresowaniem. No no, ładnie się Ruścia urządziła ^ ^ Po chwili wyłączyłam silnik, wypakowałam Wi z koniowozu i zaprowadziłam ją do stajni i uwiązałam do drążka przy biegalniach, po czym skoczyłam do koniowozu po sprzęcior. Wróciłam do Wiki i zaczęłam siodłanie. Na nogi ochraniacze,ogłowie z meksykanem, potem derka polarowa, coby nie zmarzła, czaprak, siodło z futerkiem medycznym i voila. Ogarnęłam się szybko i wskoczyłam na grzbiet kobyły, po czym już w drodze do hali podciągnęłam popręg. Kiedy dojechałam do drzwi, usłyszałam, że słusznym było moje założenie co do przebywania dziewczyn tam. Krzyknęłam więc "UWAGA" i czekałam na odzew, po czym, dostawszy zezwolenie, wkroczyłam do hali. Uśmiechnęłam się promiennie do dziewczyn, mając nadzieje, że to zrekompensuje moje spóźnienie
Część wspólna:
Rustler uśmiechnęła się do Dei, podciągnęła popręg siwce i żwawo ruszyła do drzwi. Przywitała się z Dei, krótko omówiła trase przyjazdu i zawołała tulipan. Razem z dziewczynami ustawiły się w pseudo zastęp, Wiekiera szła nieco z przodu, Rust i tulipan trochę z tyłu po bokach klaczy. Wanilia na razie zajęta była oglądaniem refleksów świetlnych na zadzie Wi, toteż Rustler nie miała większych problemów z jej opanowaniem.Wszystkie klacze szły żwawo, zadowolone że wreszcie ktoś je ryszył, dziewczyny tymczasem gawędziły wesoło o chłopakach itd. Calliope była troche niespokojna, był to jej pierwszy teren od przyjazdy do Exodus. Wiekiera z kolei, jako istna weteranka szła żwawo do przodu i wyraźnie odpowiadało jej, iż jest tutaj najbardziej doświadczona. Raczej nie przeszkadzały jej nowe tereny, czujnie strzygła uszami i szła pewnie do przodu. Po kilku minutach dziewczyny dojechały do rozdroża. Dei niepewnie spytała Rust o kierunek dalszej jazdy. Dziewczyna pokierowała Deidre na wprost, aż do chatki gdzie musiały przecisnąć się pomiędzy płotem a rzeką. jakby było mało atracji zejście było dośc strome. Na szczęście ścieżka miała ok. 1,5 szerokości, shire bez porblemu mógłsię na niej zmieścić. Wiekiera podeszła spokojnie, zrównoważyła środek ciężkości, który przeniosła na zad. Najwięcej rabanu narobiła Wanilia. Bez ciągów, łopatek i pokazu klasycznego ujeżdżenia włącznie z lewadami nie obeszło się. Rustler przy pomocy mniej lub bardziej eleganckich metod wreszcie nakłoniła ją do podążenia za Wi.Nasze końskie boheterki szły dalej, aż doszły do wsi, gdzie na ławkach siedziały typowe babuleńki i dopytywały się czy nie są ich wnuczkami które ich dawno nie odwiedzały. Dziewczyny jechały poboczem dalej, pare razy minął je jakis rozklekotany maluch. Na małym skrzyżowaniu, stał maleńki sklepik. Tulipan zeskoczyła z Calliope, a wodze podała Dei. Dziewczyna pobiegła na krótko do sklepu i kupiła dużą butlę wody, parę pączków i kilka jabłek dal koni które dała dziewczynom żeby te dały je swoim koniom, swoje od razu dała Call która zjadła je ze smakiem. Po tym krótkim posiłku ruszyłyśmy w dalszą drogę. Nie chciałyśmy ryzykować wycieczką po wsi przy pierwszym terenie Waniliii Calliope, tak więc skierowałyśmy się jakąś boczną ścieżką z powrotem do lasu. Konie rozgrzały się już chyba dostatecznie, a droga była tak kusząco szeroka, równa i prosta, że dziewczyny nie mogły odmówić sobie krótkiego zagalopowania. Żeby było w porządku, ustawiłyśmy się w zastęp. Dei poinstruowała Rust, że gdyby miała problem z utrzymaniem Wanilii, może jej wjechać w zad, po czym spytała czy wszyscy są gotowi. Usłyszawszy odzew, zrobiła lekką półparadę i ruszyła bardzo powolnym galopem, żeby sprawdzić, co z tego wyjdzie i w pore zareagować jeśli coś by się działo.
Reszta wkrótce
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez tulipan dnia Sob 16:05, 26 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|