Rustler
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:32, 23 Mar 2011 Temat postu: Dresaż L - płynność przejść |
|
|
Koń: Wanilia
Jeździec: Rustler
Miejsce: hala
Czas: 60 minut
Sprzęt: siodło ujeżdżeniowe, czaprak, ogłowie polskie z oliwką podw. łamaną, ochraniacze na 4
Pomoce/patenty: pacat
Założenia treningowe: Powracamy do formy po kontuzji. Chcę również przećwiczyć z Wanilią równowagę i płynność przejść.
Byłam załamana. Ruthless odszedł. Był to dla mnie ogromny cios. Trzeba było żyć dla innych koni. Wanilia akutalnie wydobrzała po kontuzji i trzeba było ją ruszyć. Podreptałam do biegalni. Klacz również nie była w dobrym nastroju, jakby wiedziała co się stało. Bez problemu złapałam ją i uwiązałam przy drążku. Zaczęłam od wyczyszczenia kopyt. Siwka spokojnie podawała wszystkie nogi, patrząc się w dal. Ręką przejechałam po grzbiecie stwierdzając, że została już wyczyszczona przez stajennego. Przyniosłam sobie więc siodło ujeżdżeniowe z czaprakiem, które od razu wrzuciłam na grzbiet klaczy i zapięłam lekko popręg. Wan zdecydowanie odzwyczaiła się od tego, że ktoś na niej jeździ. Z miną wariatki spojrzała na mnie. Rozbawiła mnie tym i na chwilę mogłam odsunąć się od przykrych myśli. Potem już tylko założyłam ogłowie z oliwką, ochraniacze i mogłam wyprowadzać.
Kiedy chciałam wsiadać Wanilia była niespokojna i oszczędząła przednią nogę. Według weterynarza nic jej nie bolało. Mocniej wypchnęłam ją do stępa łydkami. Ruszyła, najpierw pokracznie, z czasem przekonała się, że może obciążać tamtą nogę i szła już całkiem normalnie. Stopniowo rozluźniłam wodze pilnując aktywności stępa. Kilka kółek w lewo, kilka w prawo. Siwa była przerażająco spokojna. Może to ta kontuzja tak na nią działała?
Pomoce do zakłusowania w narożniku, klacz nie zareagowała, więc ponowiłam je z bacikiem. Wtedy ruszyła podrywając głowę. Cały czas ociągała się więc mocno musiałam jechać ją w łydkach. Cały czas anglezowanym, z mocnym impulsem. Na razie starałam się zbyt wiele nie wymagać. Dwa koła na stronę. Uznałam, że klacz jest na tyle uznana by jako tako zacząć pracować. Zatrzymałam ją na środku koła, chwilkę bawiąc się z wędzidłem i przejeżdżając ją przez rękę. Kiedy już odstatecznie zaakceptowała kiełzno i zaczęła je żuć nagrodziłam ją poklepaniem oraz lekko oddałam wodze. Dodałam łydki prosząc o stęp. Nie pozwoliłam klaczy wyciągnąć szyi, zachowując ustawienie. Siwej przypomniało się o co w tym chodzi, bardziej weszła na wędzidło wyginając szyję. Cały czas łydką angażowałam zad pomagając jej w zebraniu. Skierowałam ją na ścianę. Na prostej kilka razy poprosiłam o przejście do stój. Klacz ociągała się z wykonaniem polecenia, szła do przodu po chwili ociężale się zatrzymując. Zmieniłam kierunek i spróbowałam w tę stronę, cały czas pilnując tempa oraz łydką pilnując podstawienia podczas przejść. Klacz nie miała chwilowo ochoty współpracować. Lekko oddałam jej wodze skłaniając by się wyciągnęła. Na dłużej szyi wychodziło znacznie lepiej. Myślę, że ja miałam w tym swój udział, bo rozluźniłam się i zaczęłam myśleć o samym stępie, a nie o przejściu. Odpuściłam więc wodze, poklepałam i pozwoliłam chwilę odpocząć.
Następnym elementem do poćwiczenia były przejścia stęp-kłus-stęp. Kilka razy, na luźnym kontakcie przećwiczyłyśmy to na ścianie. Klacz ładnie reagowała na polecenia, acz brakowało przejściom płynności. Poprawiłam w siodle moją pozycję, bo nieco zjechałam na tył siodła. Skierowałam klacz na koło 20m, na którym postanowiłam poćwiczyć te przejścia. Lekko wygięłam klacz, zakłusowałam i poprosiłamo przejście do stępa. Ociężale, wlokąć za sobą nogi. Spróbowałam kilka razy. Przy przejściach do góry robiła kilka "podskakujących" kroków stępa, przy przejściach w dół kilka rozwleczonych kroków kłusa. Zaczęłam więc dawać proste, wzmocnione pomoce, przy przejściach w góre pomagając sobie palcatem. Gdy klacz w końcu załapała, że jeżeli zareaguje szybciej odpuszczam - wykonywała wszystko dużo lepiej. Nagrodziłam to chwilą stępa po prostej.
Pora poćwiczyć to rónież w galopie. Najpierw kłus na ścianie, w narożniku komendy do zagalopowania. Kilka kółek na każdą stronę. Nie pozwalałam klaczy się rozpędzać, w obawie o nogę. Taka o spokojna przebieżka. Ku niechęci Wanilii zwolniłam ją do kłusa, wyregulowałam na ścieżce tempo i wjechałyśmy na ósemkę kręconą po całym placu. Na półkolach jechałam galopem, na prostych kłusem. Początkowo dużo czasu zajmowało nam przechodzenie do galopu, przy przejściach do kłusa klacz traciła rytm, wieszając się na wędzidle. Pojeździłam więc po ósemce kłusem, skłaniając ją do żucia z ręki. Po kilku półparadach klacz odpuściła w potylicy stając się bardziej przepuszczalna. Teraz było o wiele lepiej. Lekko dodawałam łdki w przejściach do kłusa, co szybko zaoowocowało lepszym podstawieniem.
Po tym krótkim, ale intensywnym treningu oddałam klaczy całe wodze, jadąc ją w łydkach. 10 minut aktywnego stępowania i do stajni. Wanilia przez kontuzję straciła trochę kondycji, jednak ten trening bardzo jej nie umęczył. Rozebrałam ją, wyczyściłam i wstawiłam do biegalni.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rustler dnia Śro 18:33, 23 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|