Dresaż l-2

tulipan

Udałam się do stajni z ideą potrenowania z Calliope chodów. klacz radośnie zarżała na mój widok, no to to ja rozumiem! Zrobiło mi się ciepło na sercu. Podeszłam do jej boksu i bez zawahania weszłam do środka. Klacz odsunęła się spokojnie robiąc mi miejsce, a przynajmniej tak myślę. Mocno objęłam ją za szyje, ta prychnęła a gdy się odsunęłam podsunęła mi łeb do drapania. Dałam jej cukierka i poleciałam po szczotki. Gdy wróciłam, założyłam klaczy jej skórzany kantar i uwiązałam ja do kołeczka. Starannie wyheblowałam całą sierść, i zaplotłam grzywę w koreczki. Jak naszła kolej na nogi, pamiętając o radze Rust, gdy klacz zaczęła mi wyszarpywać nogę, pociągnęłam ją za pęciny. Faktycznie od razu się uspokoiła. Reszta nóg była spokojna. Po chwili sobie cos uświadomiłam, Calliope zawsze przy czyszczeniu wyrywa jedna i tą samą nogę, muszę chyba pogadać z naszym wetem stajennym. Zawczasu, przyniosłam klaczy jej malinowe owijki, żeby na hali nie pobrudziły się jej pęciny, nie lubię wybierać z nich brudów. Podpięłam wielokrążek do ogłowie i złożyłam klaczy, trochę koreczki przeszkadzały ale jakoś je ułożyłam. Zarzuciłam jej derkę na grzbiet i założyłam siodło, potem na to derkę treningową i na hale. Stępowałam ją w ręce, w międzyczasie puściłam Rustler SMSka żeby wzięła swoje narzędzie i przyszła ją obejrzeć, od jakiś dwóch tygodni ma mi zaszczepić, odrobaczyć i podkuć Calliope.
***
Rustler skontrolowała Calliope i pozwolił nm jechac dalej. Zsiadłam z klaczy i ustawiłam "literki" do dresazu w odpowiednich miejscach chali. Wskoczyłam na klacz i jeszcze przed flankami zaczełam jezdzic w kłusie, na tyle na ile pozwalało nam miejsce, przypominałam zobie również jak ma przebiegać przejazd L-2. Zaryzykowałam i nie zwalniając Calliope pokonałysmy niziutkie flanki. Nawet nie poczułam różnicy, klacz poprosstu przeszła nad nimi. Ach te jej długie kończyny.
Dodałam łydki i raz obgalopowałyśmy czworobok. Zwolnikłam do stępa w kierunku A i podordze zrobiłam półparade.
Ustawaiłam klacz odpowiednio i sciągnełam wodze. Calliope wyczuła że coś się dzieje i naprężyła głowe zeby mocniej czuc wędzidło. Poklepałam ją po łopatce. Dałam łydke i wjehałysmy kłusem roboczym dośrodkowej lini . Zatrzymałam ją przy X i zrobiłam ukłon nie wiadomo komu. Calliope w między czasie powierciła się trochę. Znów dałam młydki i w kłusie dojechałysmy do B, przy E skręciłam w lewo. Zwolniłam do stępa posredniego przy A. Pomiędzy FXM zgodnie z programem jechałysmy stępem swobodnym. Dałam klaczy sygnał i dalej do M jechałyśmy znów stępem posrednim. Dodałam łydki i jeszcze dalej, do C kłusowałam. Na równie z E zrobiłam półkola w lewo, srednica mniejwięcej 20m, myślę ze wyszły troche koślawe ale to nasz debiut.Przed B dałam łydke i glacz zagalopowała z lewej nogi, koło w lewo 20 m i dalej na wprost. Zwolniłam ją do kłusa w kierunku M, skręciłam przy E w lewo, B w prawo i przy E znów przejechałam pół koła 20 metrowego. Przy B powturzyłam program sprzed chwili i pomiędzy B i F przejechałam kłusem roboczym. Najechałam na A i w X ukłon. Ta-dam!!!
Myślę ze jak na pierwszy począdny przejazd poszło całkiem niezle. Klaczka musi opanowac podstawowe ujeżdzanie żeby dobrze radziła soie w powożeniu.
Zaprowadziłam ją do stajni, tam oporządziłam i podałam własciwe lekik od weterynarza. Dostawiłam ją w boksie i wrzuciłam jeszcze troche siemienia lnianego do złobu.