Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna

20.06.11 - Pierwsza normalna jazda, podstawy zebrania

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Stały tutaj / Sokista / Treningi
Autor Wiadomość
Rustler
Ojciec Dyrektor



Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:55, 20 Cze 2011    Temat postu: 20.06.11 - Pierwsza normalna jazda, podstawy zebrania

Weszłam do stajni. Chwilkę poświęciłam moim klaczom. Obydwie kontuzjowane. Czyżby powtarzała się sytuacja z okresu przed śmiercią Ruthlessa? Mam nadzieję, że nie. Kucyk z wystawił łeb na korytarz, patrząc na mnie tymi wesołymi oczkami.
- Już mały, już - pogładziłam go po nosie. Z siodlarni przyniosłam sobie ogłowie ze zwykłym wędzidłem podwójnie łamanym, zdjęłam mu kantar i je założyłam. Uwiązałam go na myjce, błyskawicznie wyczyściłam. Na nogach zapięłam ochraniacze, na grzbiecie rozłożyłam czaprak. Na niego wrzuciłam siodło, podpięłam popręgiem. Odwiązałam ogiera i zaprowadziłam na maneż.
Szybko wsiadłam, wypchnięcie z krzyża do stępa. Mały zaczął powoli reagować na dosiad, więc ta komenda zadziałała. Łydką podgoniłam tyłek, żeby szedł w kupie. Na początek ok. 10 minut energicznego stępa. W jedną, w drugą. Tempo i do przodu. Na woltach, ósemkach, lekkie zgięcia, pilnuję żeby nie zmieniał tempa. Po wykonaniu ćwiczeń nagrodziłam go, nabrałam wodze na kontakt. Pora na pracę właściwą. Kilka żuć z ręki. Kucyk już za drugim razem wyciągnął łeb do kontaktu. Pochwaliłam go. Dojechałam do wodzy łydką. Na prostej wężyk, a potem ćwiczenie z godziną 10. To samo w obie strony. Po tym już całkiem ładnie odpuścił.
Zakłusowaliśmy. Korzystając z tego, że zaczynał coraz lepiej pchać się na wędzidło, męczyłam go niezliczoną ilością łuków. Najpierw "wolty" (zakręt, prosta, zakręt, prosta, zakręt, prosta) potem normalne już, ciasne koła. Dużo też ciasnych ósemek i zmiany wygięć na nich. Cały czas stały, elastyczny kontakt, ciągłe masowanie boków Wiśni łydkami. Maluch stopniowo sam zaczął szukać oparcia na wędzidle, wypełnił siodło grzbietem, ładnie się zaokrąglając. Od tej pory moje pomoce stały subtelniejsze. Z resztą nie musiały już być już tak mocne jak wcześniej, bo gniady reagował już na te lekkie. Przy przejściach wypadł z ustawienia, a nawet potknął się zostawiając za sobą zad. Dłuższą chwilę zajęło mi zachęcenie go po ponownego zebrania. Kucyk był bardzo chętny do pracy, lecz powoli zaczynał się męczyć. Nie dziwię się, nie jestem 8-latką o wzroście 120cm, znaczy się idealnym jeźdźcem dla niego. Chwilę odpoczęliśmy w stępie. Następnie ponownie przejście do kłusa.
Wygięłam go na wolcie, zewnętrzną łydkę cofnęłam. Zadziałałam łydkami, wypchnęłam go z krzyża oraz cmoknęłam. Mały jednak nie zareagował, jedynie wyciągając i przyśpieszając kłus. Przytrzymałam go, ponownie zastosowałam wszystkie te pomoce, wzmacniając je oraz dodając bata za łydką. Sok zagalopował, a nawet zaznaczył zadem, że ostatnia pomoc zdecydowanie mu się nie podoba. Pochwaliłam go po kilku krokach galopu. Utrzymywałam energiczne tempo, nie chciałam uczyć go wleczenia się. Po połowie koła zwolniłam go do kłusa. Chwilka dla wyregulowania tempa i ogarnięcia równowagi. Ciasna wolta, zmiana ustawienia łydek i zdecydowane pomoce popędzające. Teraz kuc sam zagalopował. Narzucając mocne tempo. Jego bujna grzywa latała z jednej na drugą, sam stawiał krótkie foule. Zwolniłam go do kłusa. Po chwili zauważyłam Mariusza przy płocie.
- Trzymajcie maneż, Soku galopuje Laughing - ewidentnie z nas szydził. Rzuciłam mu pogardliwy uśmieszek. Zmieniliśmy kierunek, chwila stępa dla odpoczynku. Intensywnie nad nim popracowałam, sugerując zebranie, które z każdą chwilą przychodziło nam coraz łatwiej. Kiedy szedł ładnie poskładany, zakłusowaliśmy. Małemu nie trzeba było dwa razy powtarzać - od razu zagalopował. O nie, teraz jazdy nie będą się składać tylko z galopu. Przeszliśmy do stępa. Półparada, lekka łydka z przytrzymaniem. Przeszedł do kłusa, łbem schodząc w dół, pionując nos i żując wędzidło. Półparadka i galopujemy. Zła noga. Do kłusa, zagalopowanie z wolty. W końcu zagalopował z dobrej, szedł z główką w dole, pozbierany, zganaszowany. Pochwaliłam go głosem. W miejscu gdzie stał Mariusz wykręciliśmy równiutką woltę. Zakończyłam ją z wielkim uśmiechem. Przeszliśmy do kłusa, do stępa.
Oddałam mu wodze, w spokojnym stępie kilka razy okrążyliśmy maneż. Zsiadłam, popuściłam popręg, zawinęłam strzemiona. Zaprowadziłam gniadosza na myjkę. Rozebrałam go ze sprzętu, spłukałam nogi chłodną wodą, grzbiet roztarłam słomą. Odprowadziłam go do boksu, ogłowie zamieniłam na kantar. Zamknęłam go w boksie i wyszłam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rustler dnia Pon 18:48, 20 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Stały tutaj / Sokista / Treningi Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin