Rustler
Ojciec Dyrektor
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:33, 13 Lut 2011 Temat postu: Odwiedziny z SC |
|
|
Po treningu z Gandalfem postanowiłam obejrzeć nowe konie. Wiedziałam, że coś nowego dojedzie, gdyż... no jakimś cudem się dowiedziałam. Podobno w stajni miała się pojawić arabohucułka, o której zabranie do SC próbowałam walczyć. Wypatrzyłam ją na jednym z opuszczonych gospodarstw, jak jechałam na jedne z zawodów. Poszłam do stajni klaczy, gdzie oprócz arabohucki stała również moja ulubiona klacz Lipka oraz Trianna. Wszystkie trzy koniki stały w swojej okolicy i wyglądały przyjaźnie przez okienka, a kiedy weszłam patrzyły w moją stronę. Podeszłam do pierwszej od brzegu Plotkary. Klacz powąchała mnie z namysłem, potem delikatnie zaczęła mnie trącać wargą. Pogłaskałam ją po ładnym łbie i dałam firmowego cukierka. Plotkara schrupała go szybko i szukała kolejnego. Ja tylko pogłaskałam ją i powoli otworzyłam drzwi jej boksu. Klacz podeszła do mnie i zastanawiała się o co mi chodzi. Powoli podeszłam do jej grzbietu i zaczęłam klepać po szyi, potem po łopatkach, na koniec po zadzie. Plotkareczka stała spokojnie, jakby wiedziała, że nic jej nie zrobię. Po klepaniu dałam jej cukierka za grzeczność. Po tym zaczęłam drobny masaż kłęby. Arabkohucce się to spodobał, nie co wygięła łeb i zaczęła nim potrząsać. Po kilku minutach zaczęła jednostajnie machać łbe w górę i dół, a potem oparła się nim o ścianę i przymrużyła oczy. Masowałam ją dość długo, lecz skończyłam i poklepałam klaczkę po łopatce. Plotkarka odwróciła się w moją stronę i patrzyła na mnie wzrokiem typu "już koniec? ja się dopiero odprężyłam" i oto chodziło, miała się odprężyć. Dałam jej ostatniego cukierka i wyszłam z boksu. Zaraz po tym skierowałam się w stronę Lipki.
Weszłam do stajni i zaczęłam szukać karej klaczy o imieniu Plotkara. W końcu trafiłam na jej boks. Ujrzałam piękną, urodziwą, chociaż niewysoką karoszkę. Weszłam do boksu. Klacz stała mniej więcej na środku boksu i ciekawie przyglądała się mnie. Wyciągnęłam kawałek marchewki i położyłam ją na dłoni. Powoli wyciągmęłam ku klaczy, ta zaś nieśmiało zrobiła krok w moją stronę. W dalszym cięgu czekałam na reakcję klaczy. Koń wyciągnął szyję i dotknął chrapami dłoni. Ostrożnie wzięła marchewkę. Cały czas stała w miejscu. Wyjęłam następny smakołyk, tym razem był to kawałek jabłka. Ponownie wycięgnęłam rękę w kierunku klaczy i przyblizyłam się do niej o krok. Karoszka wzięła smakołyk, miała nastawione uszy i cały czas kierowała wzrok na moją osobę. Starałam się nie robić gwałtownych i szybkich ruchów, aby się nie spłoszyła. Wyjęłam kostkę cukru. Miałam je w woreczku w kieszeniu. Klacz zauważyła to i gdy zjadła kostkę cukru zrobiła krok ku mnie i wyciagnęła szyję w stronę kieszeni. Próbowała wyjąć cukier wargami. Pogłaskałam ja po szyi i wyciagnęłam następną kostkę cukru. Dałam jej kostkę głaszcząc po nosie. Klacz była juz bardziej pewna w mojej obecności i zaczęła przeszukiwać moją kieszeń. WYjęłam marchewkę i dałam klaczy. Pogłaskałam ją jeszcze i wyszłam z jej boksu.
Zaraz po złożeniu papierów o adopcję Plotkary pognałam do stajni. Wronią klacz zastałam podczas smętnego zapychania się sianem w kącie boksu.
- Hej, mała - przywitałam się z Plotką. W kieszeni wyszukałam kostkę cukru i zachęciłam nią klacz by do mnie podeszła. Na początku niepewnie, potem już całkiem normalnie. Podrapałam ją między oczami, podziwiając urodę niespotykanej mieszanki ras. Odwróciłam się i ściągnęłam z drzwi kantar. Starając się by moje ruchy były spokojne nałożyłam klaczy kantar na łeb i wyprowadziłam ją na korytarz. Uwiązałam po zewnętrznej stronie boksu, wzdłuż korytarza tak, by zostawić trochę miejsca dla innych. Najpierw wyczyściłam kopyta. Klacz była w świetnym stanie - ludzie tutaj nieźle się nią zajęli.
Poprosiłam o podniesienie nogi, po chwili wzmocniłam komendę lekkim, acz zdecydowanym pociągnięciem w tył. Plotkara nie była zachwycona, ale poddała się i uniosła nogę. Szybko wyczyściłam kopyto starając się, by nie było to nieprzyjemne. Nie szczędząc pochwał wyczyściłam również kolejne kopyta. Następnie przeszłam do zgrzebła. Konie poczuły wiosnę? Na mojej kurtce pojawiały się coraz to nowe włoski. Umyłam kopyta, po czym przednie nogi wstawiłam do dużego wiadra, w którym znajdowała się odpowiednia dla końskich kopyt mieszanka witamin i aminokwasów. Taka wodna maseczka do paznokci Wink Plotkara jak każda przyzwoita kobietka z relaksem przyjęła zabieg. Między czasie spryskałam ogon i grzywę odżywką, lekko wtarłam i porządnie rozczesałam. Miała dużo gęściejszą grzywę niż zwykły arab. Wyjęłam nogi z kąpieli, osuszyłam ręcznikiem, po czym wymasowałam jej pęciny. Na koniec kopyta obficie nasmarowałam olejem z witaminą A, a po wyschnięciu wprowadziłam ją do boksu. SPA uważam za zakończone Wink
Post został pochwalony 0 razy
|
|